Premier Francji Jean-Marc Ayrault oświadczył w Zgromadzeniu Narodowym, że francuska interwencja w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie zginęło dwóch francuskich żołnierzy, to "kwestia kilku miesięcy". "Wycofanie naszych sił rozpocznie się, gdy sytuacja na to pozwoli, w zależności od rozwoju sytuacji i wzrostu zdolności operacyjnych sił afrykańskich" - stwierdził. Dodał, że jego kraj nie zamierza być „żandarmem Afryki”.
Prezydent Republiki powiedział bardzo wyraźnie: nasza odpowiedź będzie szybka, ona nie miała trwać długo - powiedział szef francuskiego rządu w czasie parlamentarnej debaty poświęconej operacji francuskiej w Republice Środkowoafrykańskiej. Dodał, że Francja "odpowiada na apel afrykańskich partnerów i stoi w obliczu konieczności zapobieżenia spirali masakr". Bezczynność nie wchodziła w grę - stwierdził.
W sobotę Francja zwiększyła swój kontyngent wojskowy w Republice Środkowoafrykańskiej do 1600 żołnierzy z powodu obaw przed nowymi atakami byłych rebeliantów islamskich na ludność stolicy kraju, Bangi, złożoną głównie z chrześcijan.
W poniedziałek francuscy żołnierze rozpoczęli rozbrajanie stron walczących w stolicy. Od czwartku w Republice zginęło co najmniej 459 osób.
(mn)