Norweska policja ewakuowała okolice ambasady USA w Oslo. Powodem było to, że pod samochodem, zaparkowanym w pobliżu placówki, znaleziono podejrzaną paczkę. Alarm okazał się fałszywy.
Policja otoczyła kordonem obszar w promieniu 500 metrów wokół amerykańskiej ambasady. Ewakuowała znajdujące się w tej strefie budynki i wezwała na miejsce dziesiątki wozów służb ratunkowych. Zamknięto też pobliskie stacje metra. Sprawdziliśmy podejrzany pakunek, który okazał się nieszkodliwy. Wszystko wraca do normy - powiedział agencji Reutera jeden z funkcjonariuszy.
Nieco ponad rok temu, po ataku bombowym w Oslo i strzelaninie na wyspie Utoya, których sprawcą był ekstremista Anders Behring Breivik, norweska policja była krytykowana za opieszałość. Tym razem więc najwyraźniej chciała pokazać dużo większą gorliwość.
Ambasada USA znajduje się w turystycznej dzielnicy w centrum Oslo, niedaleko pałacu królewskiego. Nie ewakuowano jednak ludzi z tego budynku, wstrzymano jedynie odbywające się tam wizyty turystów. W tym czasie nie znajdował się tam żaden z członków rodziny królewskiej.