Z moskiewskiego sądu, gdzie toczy się proces oskarżonych o chuligaństwo trzech członkiń grupy punkrockowej Pussy Riot, ewakuowano ludzi po anonimowym telefonie o ładunku wybuchowym w budynku. Kobiety odpowiadają za chuligaństwo w świątyni, za co może im grozić nawet 7 lat więzienia.
Rzeczniczka chamowniczeskiego sądu rejonowego Daria Lach wyjaśniła, że z informacją o ładunku wybuchowym zatelefonowano do gabinetu prezesa sądu Wiktora Daniłkina. Jeśli ostrzeżenie o bombie się nie potwierdzi, sąd wznowi zwykłą pracę.
Przed ewakuacją wobec prowadzącej sprawę Pussy Riot sędzi Mariny Syrowej zgłoszono kolejny w tym procesie wniosek o odsunięcie jej od sprawy. Podsądne zarzucają jej brak bezstronności. Według oskarżonych sędzia pozwala sobie na niewłaściwe uwagi o zdolnościach umysłowych oskarżonych i ich adwokatów oraz na uwagi poniżające godność ludzką. To już piąty od poniedziałku, gdy rozpoczął się proces, wniosek o odsunięcie sędzi.
Proces Pussy Riot charakteryzuje się - jak podkreślają media - częstymi spięciami między adwokatami podsądnych, osobami występującymi w roli poszkodowanych i oskarżeniem.
Trzy członkinie zespołu: 22-letnia Nadieżda Tołokonnikowa, 29-letnia Jekatierina Samucewicz i 24-letnia Maria Alochina, odpowiadają przed sądem za chuligaństwo w świątyni, za co grozi im do siedmiu lat więzienia. 21 lutego pięć artystek w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela wykonało utwór "Bogurodzico, przegoń Putina". Trzy z nich zatrzymano, gdy umieściły w internecie film ze swojego występu.
Według oponentów władz proces trzech młodych kobiet jest motywowany politycznie i - jak pisze agencja Reutera - stanowi jedną z prób uciszenia rosyjskiej opozycji, która w minionych miesiącach organizowała liczne i wielkie protesty.