Personel linii lotniczych SAS na lotnisku Kastrup w Kopenhadze pomylił z sobą dwie małe dziewczynki i wysłał je do innych krajów niż te, w których czekali rodzice. To nie powinno się zdarzyć, ale w jakiś jednak sposób pomyliliśmy dokumenty - powiedział duński rzecznik SAS.
9-letnia Szwedka miała spędzić święta z ojcem w niemieckim Hanowerze. Na lotnisko odprowadziła ją w piątek matka, ale personel pomylił ją z duńską równolatką, też podróżującą samotnie, ale do Luksemburga.
Gdy dziecko nie dotarło do Hanoweru, ojciec zadzwonił do żony. Pytał, czy nie było miejsca dla córki albo czy może spóźniły się na samolot. Powiedział też, że widział małą dziewczynkę, która z pracownikiem lotniska szukała kogoś wśród oczekujących.
Po zgłoszeniu zniknięciu dziecka personel SAS potrzebował 45 minut, by zorientować się, że zaszła pomyłka. Zaginioną Szwedkę znaleziono w Luksemburgu, a jej duńską rówieśniczkę w Hanowerze.
Oczekujący w Niemczech ojciec poleciał na koszt linii lotniczej do Luksemburga, gdzie odebrał zgubę, która wcale nie była wystraszona przygodą. Byli bardzo mili i było dobre jedzenie - oświadczyła dziewczynka.