Kilka godzin olsztyńska policja i straż graniczna szukały szwajcarskiego śmigłowca, który wieczorem miał wylądować na lotnisku w Dajtkach.
Maszyna, która na zlecenie TP SA miała wymienić systemy antenowe na maszcie telewizyjno-radiowym w Olsztynie, zniknęła z radaru około godziny 19. W stan pogotowia postawiono policję, straż graniczną i helikopter sanitarny. Przeszukano miejscowy stadion, łąki, pola i brzegi jezior. Po czterech godzinach zguba się znalazła - helikopter stał spokojnie przy wieży telewizyjnej w olsztyńskim Pieczewie. Jak się okazuje, wylądował w miejscu wcześniej do tego przygotowanym.
"Pilot przyleciał tam, gdzie miał przylecieć" - mówią pracownicy centrum nadawczego w Pieczewie. Innego zdania jest Jacek Stawowczak, dyrektor Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie. Twierdzi on, że bezpośrednio przy nadajniku śmigłowiec mógł wylądować tylko w sytuacji awaryjnej. "Pilotom grożą konsekwencje za tego typu wyczyny" - zapowiedział Stawowczak. Niewykluczone, że stracą oni nawet licencje.
Posłuchaj relacji reporterki RMF FM z Olsztyna, Beaty Tonn:
9:30