"Nie wydaje się, żeby nawet bardzo intensywna kampania lotnicza mogła zmusić Hutich do ustępstw, ale jeśli Amerykanie się uprą, to być może zdołają tak mocno nadszarpnąć arsenał i infrastrukturę Hutich, że nie będą mieli czym strzelać. (…) Inwazja lądowa, która byłaby pewnym remedium na problem Hutich, jest w tym momencie trudna do przeprowadzenia. Tak trudna, że właściwie niemożliwa" - mówi w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie Radia RMF24 Marcin Krzyżanowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Huti to muzułmańska grupa, zamieszkująca zachodnią część Jemenu. Od reszty kraju wyróżnia ich to, że są szyitami, podczas gdy większość Jemenu jest sunnicka - wyjaśnia Krzyżanowski.
Gospodarz rozmowy Tomasz Terlikowski zauważył, że bardziej zbliża ich to do Iranu. Iran pozycjonuje siebie w roli obrońcy wszelkich szyickich denominacji, a to sprawia, że faktycznie z Hutimi ma dużo wygodniejszą platformę porozumienia i dużo łatwiej o sojusz między tymi dwiema siłami politycznymi - tłumaczy ekspert.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Przywódca jemeńskich rebeliantów, Abdulmalik al-Huti zapowiedział w niedzielę, że będą kontynuować ataki na amerykańskie statki na Morzu Czerwonym, dopóki USA nie zaprzestaną nalotów na Jemen. Dodał także, że do czasu zakończenia ataków, Amerykanie będą objęci "zakazem żeglugi", który wcześniej dotyczył tylko "izraelskiego wroga".
Według Krzyżanowskiego, powodem tych ataków jest polityka. Huti są również ruchem mocno zideologizowanym ruchem. To jest zarazem plemię i ruch polityczny, który opiera się głównie na sile plemienia Huti i który ma na sztandarze dosłownie wypisane: śmierć Żydom, śmierć Izraelowi i śmierć Ameryce - mówi.
Te postulaty stara się wprowadzać w życie, między innymi atakując właśnie przepływające i - według Hutich - powiązane z Izraelem statki - opisuje ekspert, dodając, że według nich jest to forma walki z izraelską okupacją Palestyny.
Stany Zjednoczone ogłosiły w sobotę ofensywę przeciwko Hutim. Atak amerykańskich myśliwców, jest odpowiedzią na wznowienie przez rebeliatów ostrzału statków przepływających przez cieśninę Bab al-Mandab. Statki są uważane przez nich za powiązane z Izraelem - tłumaczy gość Tomasza Terlikowskiego.
Z kolei atak Hutich na statki, został według nich samych spowodowany wstrzymaniem dostaw pomocy humanitarnej do Gazy - mówi Krzyżanowski. Huti zapowiedzieli, że będą atakować statki izraelskie tak długo, jak długo Izrael "ciemięży ludność Gazy" - dodaje ekspert.
Według Marcina Krzyżanowskiego, nie da się zmusić do czegokolwiek plemienia, które jest na swoim terytorium.
Jeśli miałoby to zadziałać, musiałoby to być naprawdę długotrwałe. Incydentalne naloty nic nie pomogą, co zresztą zostało udowodnione w ciągu minionych kilku lat - tłumaczy, dodając, że pomimo ciągłych bombardowań przez ostatnie dwie dekady, Huti jak byli, tak są i dalej stanowią zagrożenie.
Oficjele amerykańscy zapowiedzieli, że tym razem ta kampania będzie trwała długo, a bombardowania będą trwały do skutku. Zobaczymy, kto się - kolokwialnie mówiąc - pierwszy zmęczy - mówi.
Nie wydaje mi się, żeby nawet bardzo intensywna kampania lotnicza mogła zmusić ich do ustępstw. Jeśli Amerykanie się uprą, to być może zdołają po prostu mocno nadszarpnąć arsenał i infrastrukturę Hutich, że rzeczeni Huti nie będą mieli czym strzelać - tłumaczy Marcin Krzyżanowski, podkreślając, że jest to jednak bardzo wątpliwa sytuacja.
Jego zdaniem inwazja lądowa, która byłaby pewnym remedium na problem Hutich, jest w tym momencie właściwie niemożliwa do przeprowadzenia.
Stany Zjednoczone otrzymują w tej sprawie wsparcie między innymi od Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przez wiele lat te kraje były bezpośrednio uwikłane w wojnę domową w Jemenie. Aczkolwiek z racji tego, że obydwa państwa obawiają się o całość swoich instalacji naftowych, to wsparcie, którego udzielają Stanom Zjednoczonym, jest bardzo dyskretne - wyjaśnia ekspert.
Oba państwa obawiają się ataku Hutich na ich instalacje naftowe. Zwłaszcza, że takie sytuacje zdarzyły się już w 2016 i 2017 roku. Groźba ataku dronowego i rakietowego na rafinerie saudyjskie zmiękczyła stanowisko Arabii Saudyjskiej na tyle, że możliwym było przeprowadzenie negocjacji pokojowych. Zakończyły się one umiarkowanym sukcesem, ale Saudyjczycy wycofali się z bezpośredniego udziału w tym konflikcie - przypomina.
Huti są rzeczywistym zagrożeniem dla ruchu towarowego przez Morze Czerwone - mówi ekspert, przypominając, że jest to jeden z najważniejszych światowych szlaków handlowych. Wszelkie zakłócenia powodują ogromne koszty i stanowią jawnie rzucone wyzwanie Stanom Zjednoczonych - dodaje.
Spytany o możliwą eskalację konfliktu, odpowiada: Na razie to nie nastąpi, aczkolwiek wszystkie opcje niestety są na stole, włącznie z opcją militarną - mówi Marcin Krzyżanowski, ekspert do spraw Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego na antenie internetowego radia RMF24.
Opracowanie: Julia Domagała