Ojciec Chińczyka, który w niedzielę zmarł na ptasią grypę, sam również jest zakażony wirusem H5N1 - potwierdziła Światowa Organizacja Zdrowia. Nie wykluczyła, że jest to przypadek zarażenia wirusem człowieka od człowieka.
52-letni mieszkaniec Nankinu we wschodniej prowincji Jiangsu nazwiskiem Lu zmarł w niedzielę na ptasią grypę. Trafił do szpitala 27 listopada z powodu gorączki i zmarł 4 dni później.
Chińskie władze sanitarne potwierdziły w czwartek, że jego ojciec zakażony jest wirusem ptasiej grypy.
Ludzie mogą zarazić się wirusem ptasiej grypy przez kontakt z zakażonymi ptakami lub ich odchodami. Naukowcy obawiają się, że wirus zmutuje do postaci, która będzie mogła przenosić się z człowieka na człowieka, co może grozić globalną epidemią.
Według wcześniejszych doniesień chińskiej agencji Xinhua zmarły Lu nie miał kontaktu z padłym drobiem, a w Jiangsu nie było też ogniska ptasiej grypy. W najnowszych wiadomościach nie podano, czy w przypadku obu Lu mieli oni kontakt z zakażonym drobiem.
Chiny mają największą na świecie liczbę drobiu hodowlanego, a wiele ptaków hodowanych jest po prostu na podwórkach.
Rzeczniczka WHO w Pekinie Joanna Brent powiedziała, że starszy Lu, u którego symptomy zakażenia wystąpiły w poniedziałek, przebywa w szpitalu. Według niej nie ma dowodów, by starszy Lu zaraził się od syna, ale jednak takiej możliwości wykluczyć się nie da. Możliwe jest, że obaj - zmarły i jego ojciec - zarazili się w różny sposób, ale możliwe również, że źródło zakażenia było to samo.
Brent poinformowała, że władze monitorują również stan zdrowia 68 osób, z którymi bliższe kontakty utrzymywał zmarły, ale u żadnej z tych osób objawy ptasiej grypy nie wystąpiły.
Od wybuchu w końcu 2003 roku fali zachorowań na ptasią grypę wśród ptactwa, a następnie wśród ludzi, na tę groźną chorobę zmarło na całym świecie ponad 200 osób. Najwięcej zgonów odnotowały Indonezja i Wietnam. W Chinach do tej pory zmarło 17 osób, na 26 zarejestrowanych tu przypadków zachorowań u ludzi.