Pryncypialna postawa personelu naziemnego na lotnisku w Addis Abebie uchroniła pewnego Greka przed wejściem na pokład samolotu Ethiopian Airlines, który rozbił się w niedzielę krótko po starcie z etiopskiej stolicy. W katastrofie zginęło 157 osób.
Antonis Mawropulos powiedział prywatnej telewizji greckiej Skai, że spóźnił się trochę na lot z Addis Abeby i na próżno próbował przekonać personel na stanowisku odpraw, by jednak pozwolono mu wejść do samolotu.
Widziałem, jak przechodzą ostatni pasażerowie, ale bramka była już zamknięta. Pożaliłem się, jak to bywa, kiedy się coś takiego przytrafi. Ale oni (personel naziemny) byli bardzo mili i dali mi miejsce w następnym samolocie - podkreślił Mawropulos, który leciał z Aten do Kenii na konferencję poświęconą ochronie środowiska i przesiadał się w Addis Abebie.
Dodał, że nie nadawał walizki bezpośrednio do Kenii, ponieważ wiedział, że czasu na przesiadkę w stolicy Etiopii będzie miał niewiele. Gdybym ją nadał, zaczekaliby na mnie - powiedział.
Na Facebooku Mawropulos napisał, że o katastrofie dowiedział się, gdy przygotowywał się do odprawy na następny lot i znów został powstrzymany przez pracownika lotniska.
Uprzejmie powiedział mi, żebym nie protestował i żebym podziękował Bogu, ponieważ jestem jedynym pasażerem, który nie wszedł na pokład samolotu lot nr 302, który zaginął. (...) Początkowo myślałem, że kłamie, ale jego zachowanie nie pozostawiało wątpliwości. Poczułem, że ziemia usuwa mi się spod nóg. (...) Piszę to, żeby uporać się z szokiem, jaki odczuwam - wyznał Mawropulos.
Boeing 737 Max 8 rozbił się w niedzielę rano sześć minut po starcie z lotniska w stolicy Etiopii. Samolot leciał do stolicy Kenii - Nairobi. Na pokładzie było 149 pasażerów - obywatele ponad 30 państw, w tym dwóch Polaków - i 8 członków załogi. Przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana.