Nieoficjalnie mówi się, że żadna ze spornych kwestii w sprawie porozumienia Wielkiej Brytanii z Unią Europejską nie została jeszcze rozstrzygnięta – donosi z Brukseli reporter RMF FM Paweł Balinowski. Przedstawiciele państw członkowskich rozpoczęli kolejny etap negocjacji w siedzibie Rady Europejskiej. Nadal sporna pozostaje m.in. sprawa zasiłków dla obywateli Wspólnoty pracujących na Wyspach. Zwłaszcza po tym jak David Cameron zastrzegł, że chce, aby świadczenia były ograniczone aż przez 13 lat. Plan kompromisu ma po południu, podczas „angielskiego lunchu” przedstawić Donald Tusk.
Premier Beata Szydło pytana o postęp w negocjacjach w sprawie tzw. Brexitu odpowiedziała krótko: Rozmawiamy.
W nocy z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem w imieniu Grupy Wyszehradzkiej, która ma zastrzeżenia do postulowanego przez Londyn mechanizmu ograniczającego dostęp do świadczeń socjalnych, rozmawiał premier Czech Bohuslav Sobotka.
Brytyjski premier prowadził dwustonne rozmowy do 5 nad ranem. Zrobiliśmy pewne postępy, ale porozumienia jeszcze nie ma. Zgodzimy się tylko wówczas, jeśli dostaniemy to, czego Wielka Brytania potrzebuje. A zatem wracamy do pracy i zrobię wszystko, co w mojej mocy - powiedział Cameron.
Negocjacje koordynują szef Rady Europejskiej Donald Tusk i przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Nowy projekt kompromisu ma się pojawić po 13, choć w Brukseli mówi się nieoficjalnie, że to scenariusz optymistyczny.
Na razie tekst, który jest na stole, nie zadowala wszystkich stron. Mam nadzieję, że po południu będziemy mieli porozumienie, z którym każdy będzie mógł żyć - wskazał premier Luksemburga Xavier Bettel.
Grupa Wyszehradzka ma zastrzeżenia do pomysłu ograniczania zasiłków dla imigrantów z innych państw UE, tym bardziej że wczoraj Cameron zaproponował, by tzw. mechanizm zabezpieczający - zakładający ograniczenie dostępu do niektórych zasiłków dla nowo przybyłych migrantów zarobkowych - mógł obowiązywać do 13 lat, a nie jak zapowiadano wcześniej do 7 lat. Kraje Grupy Wyszehradzkiej dopuszczały początkowo maksymalnie pięć lat.
Nadal sporne pozostają zapisy o skutkach decyzji strefy euro dla krajów bez wspólnej waluty. W tej sprawie najmocniej negocjuje z Wielką Brytanią Francja, która chce zapisów gwarantujących, że Londyn nie będzie mógł zablokować decyzji strefy euro, a londyńskie City nie będzie traktowane preferencyjnie w stosunku do innych ośrodków finansowych w UE. Z kolei Belgowie starają się o lepsze zapisy na temat pogłębiania integracji europejskiej.
Donald Tusk, podsumowując pierwszy dzień obrad, które zakończyły się tej nocy powiedział, że przywódcy unijni osiągnęli postęp, ale wciąż pozostaje wiele do zrobienia.
Premier Włoch Matteo Renzi zagroził krajom Europy Środkowo-Wschodniej obcięciem unijnych funduszy, jeśli nie wykażą solidarności w sprawie migrantów - informują włoskie media.
Drodzy przyjaciele, koniec żartów. Solidarność nie może polegać tylko na braniu, ale także na dawaniu- powiedział Renzi do przywódców krajów Europy Środkowo-Wschodniej podczas unijnej kolacji. Zareagował tak na sprzeciw państw Europy Środkowo-Wschodniej wobec przyjmowania migrantów, przybywających na wybrzeża Włoch i Grecji.
Rozpoczyna się faza planowania funduszy na rok 2020. Albo będziecie solidarni w dawaniu i braniu, albo my płacący składki przestaniemy być solidarni. A potem zobaczymy- dodał Renzi.
"La Repubblica" komentuje, że słowa te świadczą o tym, że klimat na szczycie nie jest dobry. Gazeta dodaje, że wypowiedź Renziego poparli przywódcy wielu krajów zachodniej Europy.
We wrześniu 2015 roku państwa UE zgodziły się na przejęcie od Włoch i Grecji w sumie 160 tysięcy uchodźców w ciągu dwóch lat. Miało to odciążyć te dwa kraje, zmagające się z napływem migrantów przez Morze Śródziemne. Jednak program relokacji uchodźców wciąż działa bardzo słabo. Od momentu jego uruchomienia w październiku ubiegłego roku do 10 lutego udało się przemieścić jedynie 497 przybyłych do Włoch i Grecji uchodźców. Komisja Europejska winą za to obarcza państwa członkowskie, które nie realizują przyjętych zobowiązań.
W czerwcu na Wyspach może odbyć się referendum w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w Unii.
Głęboko wierzę w prawo do swobodnego przemieszczania się w granicach Unii, wiem, że mamy problemy z imigracją, ale jestem proeuropejką- tłumaczy jedna z Brytyjek. Z kolei inni mieszkańcy Londynu przyznają, że nie śledzą unijnych negocjacji, bo na temat tzw. Brexitu mają swoje zdanie: "nie interesują mnie negocjacje polityków, oddam głos wedle własnego sumienia"; "myślę, że korzystniejsze będzie dla nas pozostanie w Unii, te rozmowy w Brukseli, to jedynie zawracanie głowy - twierdzą.
Projekt porozumienia przewiduje wprowadzenie mechanizmu zabezpieczającego, który umożliwiałby Wielkiej Brytanii w wyjątkowej sytuacji ograniczenie maksymalnie na cztery lata dostępu do niektórych zasiłków związanych z zatrudnieniem (ang. in-work benefits) dla nowo przybyłych imigrantów z innych państw UE. Oznacza to, że restrykcje nie obejmą już np. Polaków, którzy są i pracują na Wyspach.
Hamulec miałby dotyczyć nieskładkowych świadczeń związanych z zatrudnieniem. Takie świadczenia, jak np. ulgi podatkowe, dopłaty mieszkaniowe, dostęp do mieszkań socjalnych i pełnej opieki zdrowotnej - które są dostępne dla wszystkich legalnie pracujących w Wielkiej Brytanii i nie wymagają wcześniejszych wpłat do budżetu państwa - to specyficzne rozwiązanie brytyjskie. Dlatego z hamulca nie mogłyby korzystać inne państwa unijne.
(dp)