Około 200 przedstawicieli ruchów ekologicznych protestowało w Sofii przeciw planom poszukiwania gazu łupkowego w północno-wschodniej części kraju. Był to kolejny protest przyrodników w stolicy. Ekolodzy domagają się moratorium na badania, które stwierdzą obecność gazu łupkowego, oraz dokładnej analizy oddziaływania na środowisko metod poszukiwania gazu.
Najwięcej sprzeciwu budzi technologia szczelinowania hydraulicznego. Ekolodzy domagają się jej zakazu, ponieważ ich zdaniem może się ona okazać zgubna dla środowiska. Północno-wschodnia Bułgaria jest rejonem równinnym o głębokich gruntownych wodach, na którym istnieją zagrożenia sejsmiczne. Protestujący powołują się na przykłady Francji i Wielkiej Brytanii, które zakazały poszukiwania gazu łupkowego.
Uczestniczka protestu, zapytana o opinię na temat Polski, gdzie trwają badania na obecność gazu łupkowego, stwierdziła: Niech w Polsce wydobywają gaz łupkowy, a my będziemy go importować i będziemy mieli dywersyfikację dostaw.
W maju amerykański koncern Chevron wygrał przetarg na poszukiwanie gazu łupkowego w północno-wschodniej Bułgarii. Według wstępnych ocen spółki, zasoby tego surowca mogą tam wynosić od 300 do 1000 mld metrów sześciennych. W czerwcu bułgarski rząd podjął decyzję o podpisaniu kontraktu w tej sprawie.
W związku ze sprzeciwem ludności i żądaniem przeprowadzenia referendum w sprawie badań, rząd jeszcze nie podpisał porozumienia. W ubiegłym tygodniu w parlamencie premier Bojko Borysow stwierdził, że nie chce, by jego rząd ponosił odpowiedzialność za zmarnowanie szansy osiągnięcia dywersyfikacji dostaw gazu i usamodzielnienia się kraju, który obecnie otrzymuje 90 proc. gazu od Rosji. Dodał jednak, że władze są gotowe rozpatrzeć propozycję moratorium na badania, gdyby wpłynęła do parlamentu.
W czwartek taką propozycję wniosła opozycyjna lewica oraz grupa niezależnych posłów.
Częstsze protesty i demonstracje odbywają się w Warnie, Dobriczu i innych miastach na północnym zachodzie kraju.