O północy lokalnego czasu przerwanie pracy zapowiadają scenarzyści filmowi i telewizyjni z Hollywood. Pracownicy "fabryki snów" domagają się większego udziału w zyskach za publikowanie ich utworów w Internecie, telefonach komórkowych czy na płytach DVD.
Oprócz żądań płacowych scenarzyści wysuwają także postulaty zrównania ich sytuacji, głównie w kwestiach socjalnych i praw autorskich, z sytuacją aktorów i innych pracowników branży filmowej.
Jeśli scenarzyści przestaną pisać, to w pierwszej kolejności ucierpią komediowe programy telewizyjne. Ich autorzy bazują na wydarzeniach codziennych, przez co nie mają nagranych odcinków na zapas. Następnie najbardziej zagrożone są telewizyjne widowiska i seriale. Pewne jest, że im dłużej strajk potrwa, to tym większe będzie zamieszanie w branży filmowej.
Nasze produkcje są sprzedawane w Internecie, ale my nie mamy z tego nawet centa. Studio dostaje te pieniądze. To nieuczciwe - takimi słowami tłumaczą swoją postawę scenarzyści.
Natomiast producenci nie chcą się dzielić wpływami z tak zwanych nowych mediów, bo jak tłumaczą media są na tyle nowe, że nawet dochody z nich są jeszcze nieoszacowane.
Spór trwa, szans na kompromis na razie nie widać.