Australijska policja aresztowała mężczyznę, podejrzanego o wywołanie potężnych pożarów, w których zginęło 181 osób. Może usłyszeć zarzuty podpalenia i spowodowania śmierci. Mężczyzna jest przesłuchiwany. Niewykluczone, że jeszcze w piątek stanie przed sądem.
Śledztwu w sprawie podpaleń nadano kryptonim "Operacja Feniks". Istnieją przypuszczenia, że co najmniej jeden z pożarów został wywołany celowo. Trwa intensywne poszukiwanie sprawców. W czwartek policjanci zatrzymali dwie inne osoby podejrzane o podłożenie ognia, ale w ciągu dnia zostały zwolnione.
Policja obecnie rozmawia z kimś w sprawie pożaru w Churchill - poinformował policyjny rzecznik. W miejscowości w płomieniach zginęło 21 osób.
W pożarach, które od minionego weekendu pustoszą południowo-wschodnie rejony Australii, zginęło co najmniej 181 osób. Władze twierdzą jednak, że ogólna liczba ofiar przekroczy 200, gdyż w zgliszczach domów wciąż odkrywane są spalone ludzkie szczątki. Płomienie pochłonęły blisko dwa tysiące domów i pozbawiły około siedem tysięcy ludzi dachu nad głową. To największa klęska żywiołowa, jaka dotknęła Australię w ciągu ostatnich 110 lat.
W stanie Wiktoria strażacy nadal walczą z 20 groźnymi pożarami.