Zamknięte parki narodowe, muzea i przede wszystkim urzędy federalne - to efekt nieprzyjęcia nowej ustawy budżetowej przez Kongres USA. To pierwszy od 17 lat paraliż większości instytucji federalnych w tym kraju.
Na bezpłatne urlopy zmuszonych zostało pójść 800 tys. pracowników sektora publicznego. Milion innych będzie natomiast pracować bez wynagrodzeń.
Ludzie żyją od czeku do czeku. To będzie miał wielkie konsekwencje w dłuższej perspektywie - mówi jeden z rozmówców korespondenta RMF FM Pawła Żuchowskiego.
Utrudnienia czekają również turystów. Zamknięte będą parki narodowe, muzea i teatry. Nie będzie można podziwiać m.in. panoramy Nowego Jorku ze Statuy Wolności.
CNN przytacza sondaż z którego wynika, że Amerykanie za impas obwiniają Republikanów. Przeciwnicy Obamy nazywani są przez nich "rozkapryszonymi dziećmi".
Od dziś rząd zamyka liczne instytucje i wysyła dziesiątki pracowników do domów. W pracy pozostaną tylko ci, których zajęcie uznawane jest za kluczowe dla ochrony życia, własności lub bezpieczeństwa narodowego. Na przymusowy urlop - jak wyliczył "New York Times" - ma iść 97 proc. pracowników NASA, 94 proc. pracowników agencji ochrony środowiska, około 80 proc. personelu ministerstwa pracy i resortu finansów, a także połowa pracowników w Pentagonie.
Taka sytuacja to efekt braku porozumienia w kwestii budżetu. Projekt ustawy budżetowej był odsyłany między zdominowaną przez Republikanów Izbą Reprezentantów a kontrolowanym przez Demokratów Senatem. Właśnie w tych izbach nie doszło do porozumienia.
Prezydent Barack Obama zwracał uwagę, że taka sytuacja z pewnością będzie mieć negatywne skutki dla amerykańskiej gospodarki.
Na razie spokojnie jest jednak na giełdach. Zdaniem analityków, rynki były przygotowane na taki scenariusz. Na europejskich parkietach od rana są niewielkie wzrosty.
Ostatnia taka sytuacja miała miejsce 17 lat temu, gdy blokada wydatków rządowych trwała 21 dni na przełomie lat 1995 - 1996 i kosztowała państwo około 1,4 mld USD. Spowodował ją konflikt między ówczesnym prezydentem Billem Clintonem a szefem Izby Reprezentantów Newtem Gingrichem. Wówczas chodziło o spór dotyczący finansowania opieki zdrowotnej, edukacji i projektów środowiskowych w budżecie na 1996 rok.
Wtedy jednak udało się jednak znaleźć porozumienie.