Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny zaapelował do swych zwolenników o udział w protestach 7 października w 80 miastach Rosji, w tym Moskwie i Petersburgu. Polityk odbywa obecnie karę aresztu administracyjnego za wzywanie na mityngi bez zezwolenia.
Pikiety mają odbyć się w 80 miastach Rosji, w których Nawalny uruchomił do tej pory swoje sztaby wyborcze. Polityk od miesięcy prowadzi kampanię, której celem jest zmobilizowanie poparcia na rzecz dopuszczenia go do przyszłorocznych wyborów prezydenckich w Rosji.
Najważniejsze zgromadzenie w sobotę ma się odbyć w Petersburgu na Polu Marsowym. Władze miasta uważają, że akcja ta nie uzyskała zezwolenia, i skierowały do organizatorów zawiadomienie, iż próby jej przeprowadzenia będą uznane za nielegalne.
Nawalny i jego współpracownicy zwracali się do władz Moskwy z wnioskiem o przeprowadzenie mityngu na stołecznym placu Puszkina. Administracja miasta odpowiedziała odmownie. Nie zaproponowała przy tym - jak twierdzą organizatorzy - alternatywnego miejsca zgromadzenia. Nawalny wezwał swych zwolenników, by przyszli w sobotę po południu w dowolne miejsce wzdłuż ulicy Twerskiej, arterii łączącej kilka placów w centrum Moskwy.
Nawalny został skazany w poniedziałek na 20 dni aresztu za wezwania do udziału w mityngach odbywających się bez zezwolenia. W ostatnich miesiącach polityk i bloger piętnujący korupcję w elitach stał się główną twarzą rosyjskiej opozycji.
Dwukrotnie w ciągu tego roku - pod koniec marca i w czerwcu - w odpowiedzi na apel Nawalnego tysiące ludzi w wielu miastach kraju wzięło udział w protestach przeciw korupcji. Demonstracje te zakończyły się zatrzymaniami. Wobec niektórych uczestników wszczęto sprawy karne, oskarżając ich o przemoc wobec policjantów; zapadło kilka wyroków pozbawienia wolności.
(ł)