Operacja militarna w Afganistanie jest bezwartościowa - twierdzi były dowódca brytyjskich sił specjalnych SAS w tym kraju, mjr Sebastian Morley. Wojskowy porównał kampanię do zakończonej porażką Stanów Zjednoczonych wojny w Wietnamie. W wywiadzie dla sobotniego wydania "Daily Telegraph" mjr Morley oświadczył również, że brytyjskie władze mają krew na rękach, ponieważ mimo ostrzeżeń nie dostarczyły żołnierzom odpowiedniego sprzętu.
To pierwszy wywiad 40-letniego wojskowego dla prasy od momentu ustąpienia w listopadzie ubiegłego roku. Dymisja była następstwem śmierci czterech brytyjskich żołnierzy, którzy zginęli, gdy ich pojazd - Snatch Land Rover - w czerwcu 2008 roku wjechał na minę w prowincji Helmand na południu Afganistanu. Morley ostrzegał wcześniej Ministerstwo Obrony przed niedostosowaniem wozów do warunków bojowych.
Musiałem zrezygnować. Ostrzegałem (resort obrony), że będą niepotrzebne ofiary, jeśli nie dostaniemy odpowiedniego sprzętu, a oni to zignorowali. Mają krew na rękach - powiedział gazecie wojskowy. W jego opinii, misja afgańska jest podkopywana przez braki kadrowe i w wyposażeniu.
Myślę, że liczba ofiar i poziom wyniszczenia będą tylko wzrastać. To odpowiada początkowi wojny w Wietnamie, jeszcze wiele się zdarzy - powiedział Morley. Kontrolujemy małe skrawki ziemi w prowincji Helmand i oszukujemy samych siebie, jeśli sądzimy, że nasze wpływy sięgają 500 metrów poza nasze bazy - dodał.
W odpowiedzi na zarzuty brytyjskie Ministerstwo Obrony opisało sytuację w Afganistanie jako możliwą do opanowania i oceniło, że zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy latem będzie miało duży wpływ na poprawę bezpieczeństwa. Rzecznik resortu oświadczył również, że wozy Snatch Land Rover nie są odpowiednie do operacji o wysokim stopniu ryzyka, ale sprawdzają się w codziennych, rutynowych akcjach.
W tym roku w Afganistanie zginęło 12 żołnierzy brytyjskich, a od początku operacji w 2001 roku - 149. Brytyjski kontyngent liczy 8300 żołnierzy, większość z nich stacjonuje w prowincji Helmand.