We włoskim mieście Pesaro, miejscu narodzin włoskiego kompozytora Gioachino Rossiniego, chcą zakazać śpiewu w autobusach miejskich. Powodem jest rozporządzenie straży miejskiej, wpisane do regulaminu 9 marca. Kary dla "śpiewaków" wahają się od 25 do nawet 500 euro. Rozporządzenie jest na razie w wersji roboczej, ale jak podaje włoski dziennik "Il Resto del Carlino", decyzja ma być bliska zatwierdzeniu.

REKLAMA

Pomysłodawcy mówią o komforcie podróżujących

Nowy projekt rozporządzenia straży miejskiej przewidujący kary za śpiewanie w autobusie miejskich czy w autokarze ma być powiązany z komfortem podróżujących.

"Nieuprzejmość niektórych ludzi nieuchronnie prowadzi do przyjęcia pewnych zasad. W autobusie, podobnie jak w pociągu, ludzie coraz częściej rozmawiają głośno na telefonach komórkowych albo słuchają muzyki bez słuchawek... Wystarczy, że jakiś narkoman zacznie śpiewać" - czytamy na łamach dziennika "Il Resto del Carlino".

Multe a chi osa cantare sullautobus. " unassurdit" https://t.co/Jp4UUHofbS . Leggi l'articolo

qn_carlinoMarch 8, 2024

Zdaniem gazety, projekt ma cieszyć się poparciem większości radnych w miejskim samorządzie. Tym samym sugeruje, że wpis zakazujący śpiewania może wejść w życie. Dalej czytamy, że osoby, które mają "wykonywać utwory muzyczne bez zezwolenia", będą mogły zostać ukarane mandatem w wysokości od 25 do 500 euro, czyli ponad 2 tys. złotych.

To właśnie wysokość mandatu miała wzbudzić największe kontrowersje.

Śpiewacy i muzycy komentują rozporządzenie

Jak zauważył dziennik, miejscy śpiewacy czy "mistrzowie stylu bel canto" nie zgadzają się z pomysłem strażników miejskich oraz części radnych.

Czy jest jakiś kryzys z powodu śpiewaków w autobusach? - zapytał sarkastycznie miejscowy gitarzysta Paolo Pedretti. W Mediolanie w metrze spotkałem kiedyś kogoś, kto ładnie grał na harmonijce przez 5 minut. Nie widzę u nas powodu tego autorytarnego zakazu. Jeśli ktoś nuci, bo jest w dobrym humorze, nie robi nic złego - dodaje.

Czy jeżeli ktoś zaśpiewa sobie o pięknym dniu, dostanie mandat? - zapytał artysta, odnosząc się do tego, że przepis jest niejasny. Nie rozróżniono w nim śpiewu w celach zarobkowych od spontanicznego.

Inny muzyk z regionu Marche Maurizio Lucchini stwierdził, że "staliśmy się narodem ludzi zestresowanych". Wystarczyłoby uregulować tę kwestię kierując się zdrowym rozsądkiem - dodał.

Także niektórzy radni zapowiedzieli batalię, aby wykreślić przepis, uznając go za śmieszny oraz niejasny. To absurd, którego nie da się zaakceptować. To nie może przejść - komentuje radny Lorenzo Lugli, członek partii Ruch Pięciu Gwiazd.