10 lat więzienia dla byłego agenta Stasi Manfreda N. za zabójstwo Polaka w 1974 roku - taki wyrok zapadł w poniedziałek w Berlinie. 80-letni dziś agent strzelił Czesławowi Kukuczce w plecy. Wyrok nie jest prawomocny.

REKLAMA

W poniedziałek zapadł wyrok w historycznym procesie przeciwko byłemu pracownikowi Stasi - Państwowej Służby Bezpieczeństwa NRD.

Jak informuje reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, to pierwszy w historii wyrok skazujący agenta Stasi za morderstwo. To też wymierzenie historycznej sprawiedliwości - po 50 latach od zabicia Czesława Kukuczki.

Sąd w Berlinie skazał byłego funkcjonariusza Stasi na 10 lat więzienia za zabójstwo Polaka w 1974 roku na byłym przejściu granicznym NRD na stacji Friedrichstrasse.

Jeździ suv-em na zakupy

80-letni Malfred N. usłyszał zarzut zabójstwa Czesława Kukuczki w październiku tego roku. Chodzi o sprawę sprzed 50 lat.

Obecnie, według niemieckiego "Bilda", były agent mieszka na obrzeżach Lipska i cieszy się spokojnym życiem na emeryturze. Jak podaje niemiecka gazeta, senior jeździ suv-em na zakupy.

Zadanie "zneutralizować" Polaka

29 marca 1974 roku 38-letni Kukuczka, pracownik firmy budowalnej, wszedł do ambasady PRL w Berlinie Wschodnim. Z rzekomą bombą w teczce chciał wymusić wjazd do Berlina Zachodniego. Polak chciał prawdopodobnie uciec do USA, gdzie mieszkały dwie jego ciotki. Jak się okazało, w torbie były tylko butelka whisky i stara brzytwa.

Czesław Kukuczka został przewieziony na przejście graniczne między Berlinem Wschodnim a Zachodnim przy Friedrichstrasse. Polakowi udało się przejść wszystkie kontrole graniczne w hali wyjściowej, tzw. "Pałacu Łez". Za ostatnim punktem kontrolnym, kiedy Kukuczka wchodził do przejścia na peron w kierunku zachodnim, został postrzelony z bliskiej odległości. Oddano wówczas kilka strzałów w plecy Polaka.

Oskarżony Manfred N. pracował wówczas dla Stasi, służby bezpieczeństwa NRD. Miał za zadanie "zneutralizować" Polaka.

Świadkami zbrodni było dwóch studentów z Bad Hersfeld. Przed sądem okręgowym zeznali, że "za Kukuczką, mijając ostatni posterunek graniczny, nagle pojawił się mężczyzna w ciemnym płaszczu, z przyciemnianymi okularami i pistoletem w dłoni i nie odwracając się, ruszył w stronę peronu. Potem padły strzały i Kukuczka upadł."

Mimo że ówcześni studenci mają dziś około 65 lat, bardzo dobrze pamiętają zbrodnię. Jak twierdzą, w morderstwo było zaangażowane wiele osób.

Czesław Kukuczka miał trójkę dzieci, które są stroną w procesie.

Nieznane dokumenty

Już trzykrotnie wszczynano śledztwo w sprawie morderstwa Kukuczki. W 2016 roku w archiwum akt Stasi odkryto dotąd nieznane dokumenty. Przyczynili się do tego prokuratorzy Instytut Pamięci Narodowej. IPN przez kilka lat prowadził dochodzenie w sprawie zabójstwa Polaka. Gdyby nie działania prokuratorów IPN, zakończone u nas wydaniem Europejskiego Nakazu Aresztowania, nie doszłoby do wznowienia śledztwa w Niemczech i nie doszłoby w efekcie do dzisiejszego skazania Manfreda Naumanna. Ta sprawa dowodzi, że ściganie zbrodni popełnionych w okresie reżimu komunistycznego, pomimo upływu dziesięcioleci ma sens i może być skuteczne - mówi prokurator Bogusław Czerwiński z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, który był obecny podczas publikacji wyroku.

Jak podaje portal tagesschau.de, ważny w sprawie stał się raport pułkownika Stasi Williego Damma. To on poprowadził akcję przeciwko Polakowi.

W dniu akcji zauważył, że wiceminister Stasi Bruno Beater podjął decyzję o "unieszkodliwieniu Kukuczki, jeśli to możliwe, poza budynkiem Ambasady PRL."

"W trakcie odprawy rozmieszczone siły zdołały unieszkodliwić obywatela polskiego, nie zwracając szczególnej uwagi na innych podróżnych" - miał odnotować pułkownik Stasi Willie Damma.

W aktach sprawy znajduje się zdanie: "29 marca 1974 r. tow. ppor. N. otrzymał osobiste zadanie odparcia ataku terrorystycznego na granicy państwowej NRD. Towarzysz ppor. N. rozwiązał to zadanie rozważnie, odważnie i zdecydowanie i został w stanie pokonać terrorystów za pomocą rozbrojenia broni palnej.

Postępowanie karne ruszyło ponownie, kiedy w 2022 roku prokuratura zażądała ekstradycji Manfreda N. do Polski.

Oskarżony w tej sprawie, 80-letni dziś Manfred N. nigdy nie przyznał się do winy. Konsekwentnie odmawiał składania wyjaśnień, nigdy nie zabrał głosu w tej sprawie. Jak relacjonuje prok. Bogusław Czerwiński, Manfred N. skazujący go na więzienie wyrok sądu przyjął beznamiętnie.

Sąd uzasadniał wyrok przez ponad godzinę, on przez ten czas bez ruchu, w jednej pozycji, wysłuchiwał uzasadnienia sądu. Można stwierdzić, że został bardzo skutecznie wyszkolony przez swoich mocodawców. Albo jest przekonany o słuszności swojego działania, albo jest tak wyszkolony, by tych emocji nie pokazywać na zewnątrz - mówi Bogusław Czerwiński.

Nie wiadomo czy Manfred N. trafi ostatecznie do więzienia. Jego obrońca zapowiedział apelację, uzasadnia ją podeszłym wiekiem oskarżonego i tym, że nie przyznaje się on do winy.