Dwoje zachodnich dziennikarzy zginęło w mieście Hims na zachodzie Syrii. Siły rządowe ostrzelały centrum prasowe przeciwników reżimu w dzielnicy Baba Amro - poinformowali syryjscy działacze praw człowieka. Według agencji Reutera, która powołuje się na syryjskie źródła opozycyjne, zabici dziennikarze to Amerykanka Marie Colvin, pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa" i francuski fotoreporter Remi Ochlik. Oboje byli doświadczonymi korespondentami wojennymi. W ostrzale rannych zostało co najmniej dwoje innych zagranicznych dziennikarzy. Jedna z nich, Amerykanka, jest w bardzo ciężkim stanie - poinformowali działacze z Hims.

Jeden ze świadków powiedział agencji Reutera, że pocisk uderzył w dom dziennikarzy, w chwili gdy ci próbowali z niego uciec. W budynek uderzyło ponad 10 pocisków rakietowych.

44-letnia Colvin straciła oko, gdy została ranna szrapnelem na Sri Lance w 2001 roku. Po tym ataku często występowała publicznie z czarną przepaską na oku.

Urodzony we Francji w 1983 roku Ochlik ostatnio fotografował rewolucje w Tunezji, Egipcie i Libii. Pierwszym konfliktem, który relacjonował, był konflikt na Haiti; Ochlik miał wtedy 20 lat.

Ostra reakcja Francji

Francja w reakcji na te wydarzenia wezwała reżim Baszara el-Asada, by niezwłocznie wstrzymał ataki na Hims i zapewnił bezpieczny dostęp pomocy medycznej dla ofiar ostrzału. To pokazuje, że już wystarczy, że ten reżim musi odejść i nie ma żadnego powodu, by Syryjczycy nie mieli prawa (...) do swobodnego decydowania o swoim losie - oświadczył prezydent Francji Nicolas Sarkozy.

Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe oznajmił, że zwrócił się do rządu Syrii, by bezzwłocznie wstrzymał ataki i respektował swoje zobowiązania międzynarodowe. Poprosiłem naszą ambasadę w Damaszku, by zażądała od władz syryjskich umożliwienia bezpiecznego transportu pomocy medycznej dla ofiar, przy wsparciu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża - powiedział minister.

Dodał, że wezwał ambasador Syrii we Francji, by przekazać jej potępienie Paryża dla działań władz syryjskich. Francja jest zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek, by zakończyć dzikie represje, jakich naród syryjski doświadcza co dnia - oświadczył Juppe.

Masakra w trzech wioskach, kilkudziesięciu mężczyzn zabitych

Właśnie Hims, trzecie co do wielkości miasto Syrii, jest w ostatnich tygodniach atakowane przez siły rządowe. 3 lutego wojsko wierne prezydentowi Baszarowi el-Asadowi rozpoczęło ofensywę na miasto, w wyniku której zginęło kilkaset osób.

Obrońcy praw człowieka poinformowali też, że żołnierze i członkowie milicji lojalnych wobec Asada schwytali, a następnie zastrzelili 27 młodych mężczyzn w trzech wioskach na północy Syrii.

Organizacja Syryjska Sieć na rzecz Praw Człowieka podała w oświadczeniu, że siły Asada "tropiły cywilów w tych wioskach, po czym ich aresztowały i bez wahania zabijały". Zabijany był każdy, kto nie zdołał uciec - poinformowano. Obrońcy praw człowieka podali, że tylko jeden młody mężczyzna przeżył masakrę, za którą "odpowiedzialność ponosi zwierzchnik sił zbrojnych Baszar el-Asad".

Dziś Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że od wybuchu antyreżimowej rewolty w marcu 2011 roku zginęło w Syrii ponad 7,6 tys. ludzi. Wśród nich jest około 5540 cywilów, prawie 1700 żołnierzy i członków służb bezpieczeństwa i blisko 400 dezerterów.