Bracia Said i Cherif Kouachi, którzy w środę zabili 12 osób w redakcji satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo”, zostali zastrzeleni przez policję w Dammartin-en-Goele. Podczas policyjnego szturmu na paryski sklep koszerny, zastrzelony został natomiast zamachowiec, który przez ponad 3 godziny przetrzymywał zakładników. Czterech z nich zginęło. Na wolności jest cały czas wspólniczka zamachowca. Rannych jest siedem osób - w tym trzej policjanci. AFP podaje, że mężczyzna przed śmiercią dzwonił do kolegów prosząc, by zaatakowali kolejne cele.

Bracia Kouachi, podczas ucieczki przed policją, zabarykadowali się w piątek rano w zakładzie drukarskim w miejscowości Dammartin-en-Goele. W budynku przebywał wtedy jeden pracownik drukarni. Jak okazało się po szturmie, napastnicy nie wiedzieli o jego obecności. 27-letni grafik ukrył się w kartonie i przez kilka godzin przekazywał dokładne informacje siłom bezpieczeństwa.

Przed godz. 14 w sklepie koszernym na wschodzie Paryża 32-letni Amedy Coulibaly wziął zakładników. Według policji istniał związek między nim a braćmi Kouachi.

Policyjny szturm na drukarnię w Dammartin-en-Goele nastąpił niemal jednocześnie z akcją sił bezpieczeństwa w Paryżu – około godz. 17.

Piątkową operację przeciwko Kouachim przeprowadziły elitarne oddziały żandarmerii GIGN. Według mediów zamachowcy wyszli z otoczonego budynku drukarni i zaczęli strzelać do sił bezpieczeństwa. Ranili jedną osobę. Terroryści przez telefon przekazali policyjnym negocjatorom, iż chcą umrzeć jako męczennicy - podały media.  

W czasie, gdy trwał szturm na drukarnię, w Paryżu siły bezpieczeństwa przypuściły szturm na sklep koszerny. Napastnik został zastrzelony. Niestety, okazało się, że czterech zakładników nie żyje. Zginęli kilka godzin wcześniej, tuż po tym, jak Coulibaly zaczął brać zakładników. Stan czterech osób jest ciężki.

Według mediów z miejsca zdarzenia uciekła wspólniczka Coulibaly'ego, 26-letnia Hayat Boumeddiene. Dzień wcześniej para ostrzelała policjantów w Montrouge na południowym przedmieściu Paryża. Zginęła funkcjonariuszka.

Agencja AFP podała, że Coulibaly dzwonił przed śmiercią do kolegów prosząc, by zaatakowali kolejne cele, w tym komisariat policji. Coulibaly miał ze sobą "dużą ilość materiałów wybuchowych" i usiłował podłożyć je pod jednym z wejść do sklepu, w którym przetrzymywał zakładników, nie zdążył jednak ich podłączyć - dodaje rozmówca agencji. 

Według źródeł policyjnych Coulibaly i bracia Kouachi należeli do tej samej komórki dżihadystycznej, która zajmowała się wysyłaniem do Iraku francuskich ochotników.

Kouachi mówił telewizji, że wysłała go jemeńska A-Kaida

W piątek rano jeden z braci Kouachi – Cherif – skontaktował się z francuską telewizją BFMTV. Poinformował, że został wysłany przez Al-Kaidę w Jemenie. Jesteśmy obrońcami proroka - mówił Kouachi. Więcej o braciach Kouachi przeczytacie TUTAJ.

Ok. godz. 15 z telewizją skontaktował się także Amedy Coulibaly, który wziął zakładników w sklepie koszernym w Paryżu. Fragmenty wypowiedzi obu z nich stacja nadała wieczorem, już po zabiciu zamachowców. 

Kouachi oświadczył, że był finansowany przez emira Anwara al-Awlakiego, który zginął w 2011 roku w ostrzale z amerykańskiego samolotu bezzałogowego.  

Z kolei Coulibaly powiedział BFMTV, że otrzymywał instrukcje od Państwa Islamskiego. Twierdził także, że był w kontakcie z braćmi Kouachi i ich działania były koordynowane. Podczas gdy celem braci Kouachi była redakcja "Charlie Hebdo", jego zadaniem było zabicie policjantów - oświadczył Coulibaly.

Jak zastrzegają media francuskie, te informacje należy traktować z rezerwą.

Coulibaly twierdził też, że nie żyje czterech zakładników, których wziął w sklepie koszernym we wschodniej części Paryża.

Hollande: To nie koniec zagrożeń dla Francji

Odrażający antysemicki czyn – tak atak na sklep koszerny określił prezydent Francji. W wstąpieniu telewizyjny Francois Hollande podkreślił, że kraj nadal stoi przed zagrożeniami. Zapowiedział wzmocnienie środków bezpieczeństwa w celu ochrony miejsc publicznych.

Oznajmił też, że wspólnie z przywódcami krajów UE weźmie udział w niedzielnym marszu w Paryżu, zapowiadanym jako manifestacja przeciw terroryzmowi. 

(mpw)