Nimb tajemnicy otacza 50-letnią Amerykankę, którą w ubiegłym tygodniu odnaleziono przykutą do drzewa w indyjskim dystrykcie Sindhudurg, na zachodzie kraju. Lalitę Kayi odnaleźli pasterze, którzy usłyszeli zawodzenie o pomoc. Wynędzniała kobieta trafiła do szpitala, a po nabraniu sił, do ośrodka psychiatrycznego. O sprawie pisze BBC.

50-letnia Lalita Kayi została znaleziona na odludziu. Była przyczepiona łańcuchem do drzewa. W ubiegłą sobotę odnalazł ją pasterz bydła Pandurang Gawkar. Mężczyzna, pasąc zwierzęta na stoku góry, usłyszał głośny krzyk dobiegający z lasu. "Kiedy dotarłem do tej kobiety, zobaczyłem, że jest przykuta nogą do drzewa. Krzyczała jak zwierzę" - powiedział mężczyzna w rozmowie z BBC Marathi. Pasterz od razu zaalarmował policję i mieszkańców okolicznej wioski.

Policja znalazła przy kobiecie kopię paszportu, z którego wynikało, że jest Amerykanką, a także indyjski dowód, który wskazywał, że mieszka w Tamil Nadu, na południu Indii.

Śledczy wykluczyli, że przyczyną jej uwięzienia była kradzież, bowiem 50-latka miała przy sobie telefon, tablet i pieniądze o wartości niecałych 400 dolarów.

Stan zdrowia kobiety jest stabilny

Doktor Shivanand Bandekar ze szpitala, do którego trafiła Amerykanka, powiedział gazecie "The Indian Express", że u kobiety stwierdzono rany na nodze i problemy psychiczne.

"Nie wiemy, jak długo nie jadła i nie piła, ale jej kondycja jest stabilna" - powiedział Bandekar. W piątek Kayi przeniesiono do szpitala psychiatrycznego w dystrykcie Ratnagiri.

"Jej stan jest stabilny. Przyjmuje leki, je i komunikuje się z ludźmi. Jeśli czegoś chce, jest w stanie to wyrazić. Mówi jedynie po angielsku" - opowiedziała BBC dyrektor szpitala doktor Sanghamitra Phule.

Baletnica, która przyleciała do Indii praktykować jogę

Policja podaje, że w Ameryce Lalita Kayi była baletnicą, a także, że praktykowała jogę. 10 lat temu miała przeprowadzić się do Indii, żeby studiować jogę i medytację w Tamil Nadu.

Tam poznała swojego męża, którego policja nazywa w niektórych raportach medialnych - Satish. Śledczy uważają, że w pewnym momencie między małżonkami doszło do kłótni. Kobieta miała przez dwa dni przebywać w hotelu w stanie Goa, a później skierować się do Mumbaju. Nie wiadomo jednak, jak i kiedy znalazła się w lesie.

Sama Amerykanka początkowo nie była w stanie mówić. Zamiast tego, notowała odręcznie zdania wyjaśnienia. 50-latka obwiniła o przywiązanie do drzewa swojego męża. Twierdziła również, że egzystowała bez jedzenia i wody przez 40 dni. Miano jej także podać "zastrzyk na ciężką psychozę", który zablokował jej szczękę i uniemożliwił picie wody, w związku z czym musiała otrzymywać odżywianie dożylnie.

"Jestem ofiarą i przeżyłam. Ale on stąd uciekł" - twierdziła kobieta.

Policja przyznaje, że nie była w stanie potwierdzić prawdziwości tych słów, przyznając, że jest wątpliwe, żeby ktoś przetrwał tak długo bez jedzenia i wody.

Śledztwo objęło trzy stany

Funkcjonariusze zgłosili już sprawę o usiłowaniu zabójstwa, w której podejrzanym jest mąż odnalezionej kobiety. Do tej pory nie udało się go odnaleźć. Śledztwo obejmuje stany Tamil Nadu, Goa and Maharasztra,

Policja szuka jakichś wskazówek m.in. w telefonie komórkowym i tablecie Amerykanki.

Sprawą zainteresowała się ambasada amerykańska w Delhi, która zdaniem mediów, wywiera nacisk na policję, aby przyspieszyła śledztwo. Dyplomaci z USA nie komentują sprawy, tłumacząc się amerykańską ustawą o ochronie prywatności.