Mężczyzna, który został oskarżony o porwanie i przetrzymywanie trzech kobiet w Cleveland był tyranem domowym. Jak twierdzą znajomi i rodzina byłej partnerki, ta przed śmiercią opisywała go jako "potwora", który ją terroryzował, bił i zastraszał.
Tą samą opinię o Arielu Castro wyraziło kilkoro znajomych byłej partnerki mężczyzny oraz jej najbliższa rodzina. Grimilda Figueroa, po długiej chorobie zmarła w ubiegłym roku.
Wcześniej opowiadała jednak, jak wyglądały jej relacje z Castro. Okazuje się, że kobieta opisywała go jako "potwora", który się nad nią znęcał, zamykał w domu ją i całą rodzinę. Mężczyzna wielokrotnie ją bił i spychał ze schodów. Kilka razy zdarzyło się, że kobieta miała złamany nos, ramię oraz inne, mniej poważne urazy.
Ponadto, Grimilda miała skarżyć się swojej siostrze, że Castro wepchnął ją do pudła, zamknął w środku i powiedział: "wyjdziesz, jeśli ja ci na to pozwolę". Kobieta zostawiła go w 1996 roku po tym, jak pobił ją kolejny raz. W 2012 roku zmarła.
W związku z tym, 52-latkowi mogą zostać postawione m.in. zarzuty morderstwa, przemocy seksualnej, porwania oraz przetrzymywania kobiet wbrew ich woli. Jak twierdzą śledczy, zarzutów może być ponad sto.
Obecnie mężczyzna przebywa w areszcie, w monitorowanej celi. Jak dotąd postawiono mu zarzuty gwałtów i porwań. Wyznaczona kaucja została ustalona przez sąd na osiem milionów dolarów.
Z zeznań złożonych przez kobiety wynika, że Castro przetrzymywał je w piwnicy, przywiązane do ścian łańcuchami przez prawie 10 lat. Żadna z nich w tym czasie nie opuszczała domu oraz nie była badana przez lekarza. Mężczyzna odmówił składania zeznań.
Kobietom udało się uciec na początku tygodnia. Pomógł im w tym sąsiad, który usłyszał krzyki dochodzące z domu. Tego samego dnia, Ariel Castro został aresztowany. Wraz zanim zatrzymano jego dwóch braci. Nie udowodniono im jednak udziału w przestępstwie.
(Fox News)