Kolejna fala przypływu w Wenecji dzisiejszej nocy była mniejsza od prognozowanej. Jej poziom wyniósł 80 cm. Był o prawie pół metra niższy niż zapowiadano. Straty spowodowane przez powódź są jednak ogromne.
Tak zwana wysoka woda, czyli acqua alta obniżyła się. To poprawiło sytuację w zalanym we wtorek mieście.
To największa powódź w Wenecji od 53 lat. Dotknęła 80 proc. obszaru. Szkody są wstępnie szacowane na setki milionów euro.
Gdy przed północą oczekiwana była następna fala przypływu, na placu Świętego Marka zgromadziła się grupa ludzi, by obserwować to zjawisko. Spodziewano się około 125 centymetrów wody. Pomiary w kilku punktach wykazały, że jej poziom nie przekroczył 80 centymetrów. Nie wdzierała się też na główny plac.
Osłabł porywisty wiatr scirocco, który był jedną z przyczyn powodzi. Ciśnienie atmosferyczne rośnie. To zaś oznacza, że ryzyko ponownego zalania miasta jest znacznie mniejsze.
Ogromne straty zanotowano w bazylice świętego Marka. Uszkodzone są grobowce patriarchów, a także inne zabytki i posadzki. Byliśmy o krok od apokalipsy, od katastrofy - mówi jej zarządca inżynier Pierpaolo Campostrini.
Jak opisał, woda wdarła się z impetem do świątyni, zalewając posadzki i tłukąc szyby. Zalana jest krypta. Campostrini zaznaczył, że poważny niepokój budzi to, że stojąca tam woda może naruszyć trwałość kolumn, podtrzymujących bazylikę.
Historyk sztuki Giulia Silvia Ghia, cytowana przez włoską edycję "Huffington Post" wyraziła opinię, że szkody w zalanej bazylice mogą być znacznie większe niż w paryskiej katedrze Notre Dame po pożarze. Jak zaznaczyła, w przypadku świątyni w stolicy Francji, zniszczenia dotyczą tylko struktury zewnętrznej. Tymczasem, jak dodała, w bazylice najbardziej ucierpiał bezcenny wystrój wewnętrzny, reprezentujący tysiącletnią historię zabytku.
Burmistrz Luigi Brugnaro na konferencji prasowej oświadczył: "Szkody są olbrzymie. Mówimy o setkach milionów euro". Poważnie uszkodzonych jest pięć tramwajów wodnych, które są podstawowym środkiem transportu.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Architekt o pożarze katedry Notre Dame: Strata jest nie do odrobienia
Brugnaro zauważył, że sytuacja jest zbliżona do tej z katastrofalnej powodzi w 1966 roku, gdy woda sięgała prawie 2 metrów. Odnosząc się do skali obecnych zniszczeń burmistrz oznajmił: "Tu nie umiera Wenecja, tu umiera kraj".
Lokalne władze i politycy z całych Włoch apelują o jak najszybsze ukończenie realizacji wielkiego systemu zapór przeciwpowodziowych Mose, którego budowa stale się przedłuża i jest wstrzymywana. Gdyby był system Mose, uniknięto by tego nadzwyczajnego przypływu - ocenił burmistrz.
Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył, że sytuacja w Wenecji jest "dramatyczna".