Setki milionów euro wynoszą straty w Wenecji, zalanej przez rekordową wysoką wodę przypływu - taki wstępny bilans przedstawił burmistrz Luigi Brugnaro. Woda wtargnęła na 80 proc. obszaru miasta. Burmistrz podając skalę zniszczeń oznajmił: "Tu nie umiera Wenecja, tu umiera kraj".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Wenecja rzucona na kolana". Władze chcą ogłoszenia stanu klęski żywiołowej
Powódź jest rezultatem rekordowego poziomu tzw. acqua alta, która we wtorek osiągnęła 187 centymetrów, czyli najwięcej od ponad pół wieku.
Trwa usuwanie i wstępne szacowanie szkód, które - jak podkreślają lokalne władze - są gigantyczne i niewyobrażalne. Na konferencji prasowej burmistrz Brugnaro oświadczył: Szkody są olbrzymie. Mówimy o setkach milionów euro. Odnotował, że poważnie uszkodzonych jest pięć tramwajów wodnych, które są podstawowym środkiem transportu.
Brugnaro zauważył, że sytuacja jest zbliżona do tej z katastrofalnej powodzi w 1966 roku, gdy woda sięgała prawie 2 metrów. Odnosząc się do skali obecnych zniszczeń burmistrz oznajmił: Tu nie umiera Wenecja, tu umiera kraj.
Lokalne władze i politycy z całych Włoch apelują o jak najszybsze ukończenie realizacji wielkiego systemu zapór przeciwpowodziowych Mose, którego budowa stale się przedłuża i jest wstrzymywana. Gdyby był system Mose, uniknięto by tego nadzwyczajnego przypływu - ocenił burmistrz.
Ogromne zniszczenia są w położonej w pobliżu Canal Grande bazylice świętego Marka. W jej krypcie zmierzono 1,2 metra wody. Większość udało się już wypompować. Uszkodzone są grobowce patriarchów, a także inne zabytki i posadzki.
To pierwszy tak wysoki przypływ od 53 lat - podkreśla administracja bezcennej świątyni, liczącej ponad 1000 lat. Jak zaznaczono, tym razem woda nie wpłynęła od strony przedsionka, ale wdarła się przez okna.
Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył, że sytuacja w Wenecji jest "dramatyczna".
Trwa także usuwanie szkód w Materze na południu Włoch, tegorocznej Europejskiej Stolicy Kultury, która została we wtorek zalana w wyniku gwałtownych ulew. Sytuacja wraca tam do normy.