Brytyjskie media rozpisują się o spotkaniach księcia Karola z szejkiem Hamadem ibn Dżasim ibn Dżabr Al Sanim, w trakcie których następca brytyjskiego tronu otrzymał walizkę i torby z pieniędzmi. Mowa o 3 mln funtów, które trafiły potem do fundacji charytatywnej księcia.
O sprawie jako pierwszy napisał tygodnik "The Sunday Times". W sumie w trakcie spotkań szejk, który do 2013 roku pełnił funkcję premiera Kataru, przekazał Karolowi 3 miliony euro. Część tej sumy miała trafić do następcy brytyjskiego tronu w trakcie spotkania w cztery oczy z szejkiem, w królewskiej rezydencji Clarence House w 2015 roku. W trakcie jednego ze spotkań Karol otrzymał w walizce 1 milion euro. Innym razem pieniądze były przekazane w skórzanej torbie. Przy kolejnej okazji szejk zapakował gotówkę do torebki z delikatesów, które dostarczają żywność do rezydencji księcia.
W oświadczeniu dotyczącym tej sprawy przedstawiciele rodziny królewskiej zapewniają, że pieniądze, które książę otrzymał w 2015 roku zostały niezwłocznie przekazanej jednej z książęcych fundacji. Ta z kolei zapewniła, że darowizna została rozliczona zgodnie ze wszystkimi przepisami. Mowa o Prince of Wales’s Charitable Fund.
Nie ma dowodów na to, że szejk chciał, by pieniądze nie zostały przekazane na działalność charytatywną. Prawnicy Katarczyka odmówili dziennikarzom komentarza w tej sprawie.
Według fundacji Prince of Wales’s Charitable Fund darowizna została przekazana w gotówce, bo takie życzenie miał darczyńca.
Choć w brytyjskich mediach nie ma żadnych sugestii, że pieniądze mogły zostać przekazane nielegalnie, to wśród niektórych dziennikarzy niesmak budzi sposób, w jaki je przekazano. Zastrzeżenia mają też specjaliści od etyki, którzy twierdzą, że sprawa jest "naprawdę szokująca" i stawia pod znakiem zapytania osąd księcia Karola w sprawach finansowych.
"Jego zachowanie budzi szersze obawy. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że jego sukcesja na tronie może być zagrożona. Nie ma wątpliwości co do tego, że sukces monarchy zależy od jego uczciwości. Wszelkie podejrzenia, że ktoś otrzymał coś za gotówkę i pojawiające się przy nich imię Karola i jego fundacje, wywołują problemy" - podkreślił w rozmowie z "The Daily Mail" Tom Bower, dziennikarz zajmujący się rodziną królewska i biograf Meghan Markle.
Członkowie rodziny królewskiej nie mogą przyjmować prezentów gotówkowych w związku z obowiązujących ich przepisami. Mogą natomiast przyjąć czek w imieniu organizacji charytatywnej.
"The Guardian" przypomina, że Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr Al Sani nazywany jest "człowiekiem, który wykupił Londyn". Mówi się tak o nim, ponieważ jako jeden z najbogatszych ludzi na świecie wykorzystał swój majątek i wpływy (jest członkiem rodziny królewskiej), by suwerenny fundusz majątkowy Kataru (Qatar Investment Authority) zainwestował ogromne kwoty w angielskiej stolicy. Pieniądze zostały wykorzystane na budowę wieżowców i luksusowych hoteli.
Media zauważają, że doniesienia o spotkaniach pojawiły się prawie rok po tym, jak książę Karol stracił swojego kluczowego doradcę - Michaela Fawcetta. Mężczyzna zrezygnował ze stanowiska po tym, jak ujawniono, że w zamian za darowizny zaoferował saudyjskiemu miliarderowi tytuł szlachecki i pomoc w uzyskaniu brytyjskiego obywatelstwa. Książę Karol zaprzeczył, że wiedział o układzie transakcyjnym.