Niemiecka Prokuratura Federalna uzyskała nakaz aresztowania mężczyzny podejrzanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream. Zdaniem niemieckich śledczych za zniszczeniem kontrowersyjnego rurociągu stoją Ukraińcy, a poszukiwany mężczyzna jeszcze do niedawna mieszkał w Polsce.

Poszukiwany to Wołodymyr Z., który jeszcze niedawno mieszkał niedaleko Warszawy. Mężczyzna miał znajdować się na pokładzie jachtu "Andromeda", którym w rejon gazociągu Nord Stream mieli udać się płetwonurkowie. To najprawdopodobniej na pokładzie "Andromedy" przetransportowane zostały ładunki wybuchowe, za pomocą których prawie dwa lata temu zniszczone zostały 3 z 4 nitek gazociągu.

Jak ustalili dziennikarze stacji ARD, a także dzienników "Suddeutsche Zeitung" i "Die Zeit", już na początku czerwca niemiecka prokuratura przesłała do Polski Europejski Nakaz Aresztowania Wołodymyra Z., ale polskie służby poszukiwanego Ukraińca nie zatrzymałyTeraz ma się on ukrywać. Procedura Europejskiego Nakazu Aresztowania zakłada, że zatrzymanie i wydalenie poszukiwanego powinno zająć do 60 dni, ten czas już upłynął.

Na liście podejrzanych o udział w akcji zniszczenia Nord Streamu jest też ukraińskie małżeństwo, które w Kijowie prowadzi szkołę nurkowania i organizuje wyprawy nurkowe na całym świecie.

Prowadzący śledztwo prokuratorzy ustalili, że sprzęt nurkowy został przywieziony z Polski do portu na wyspie Rugia w białej furgonetce. Miał nią podróżować poszukiwany Wołodymyr Z.

Zastrzeżenia budzi współpraca z Polską

Zastrzeżenia, jak piszą niemieckie media, budzi współpraca z polskimi służbami w wyjaśnianiu roli załogi "Andromedy" w zniszczeniu rosyjskiego gazociągu. Badany był też trop wskazujący, że Polska mogła mieć w sabotażu udział.

Mimo wielokrotnych próśb niemieckich śledczych o udostępnienie nagrań z monitoringu z portu w Kołobrzegu, gdzie we wrześniu 2022 cumowała "Andromeda", nagrania nigdy nie zostały Niemcom przekazane. Zamiast nich do niemieckich prokuratorów dotarła informacja, że zostały one skasowane.

Polskie służby miały przeszukać jacht, ale nie znalazły tam nic podejrzanego. Niemieckie media przypominają, że ówczesny sekretarz stanu Stanisław Żaryn powiedział w zeszłym roku w wywiadzie dla ARD, że nie znaleziono "żadnych śladów udziału tego jachtu w wydarzeniach", rejs "Andromedy" miał mieć charakter "czysto turystyczny", a na pokładzie nie było nikogo "z podstawowym szkoleniem wojskowym".

Niemiecka prokuratura jest natomiast pewna, że rejs "Andromedy" ma dużo wspólnego ze zniszczeniem gazociągu na dnie Bałtyku. Na pokładzie, oprócz DNA i odcisków palców, śledczy znaleźli także ślady materiału wybuchowego, używanego głównie przez wojsko.

Według przesłuchanych świadków na początku września 2022 roku kilku mężczyzn i kobieta wypłynęli z Rostocku "Andromedą". Następnie łódź miała zatrzymać się w Wiek na Rugii, na małej duńskiej wyspie Christianso, w Sandhamn w Szwecji i w Kołobrzegu w Polsce, zanim ostatecznie wróciła do Rostocku.

Rzecznik Prokuratury Generalnej: Poszukiwany Ukrainiec wyjechał z Polski

Do publikacji niemieckich mediów odniosła się rzecznik Prokuratury Generalnej. Polska prokuratura po otrzymaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania musiała potwierdzić miejsce jego (poszukiwanego Ukraińca - red.) pobytu; Wołodymyr Z. opuścił terytorium Polski - poinformowała PAP prok. Anna Adamiak.

Uściślając, poszukiwany przez niemieckie służby mężczyzna wrócił do swojego kraju, czyli do Ukrainy.

Tę informację prokuratura dostała od polskiej straży granicznej, a funkcjonariusze straży granicznej odprawiając Wołodymyra Z. na przejściu granicznym nie mieli żadnej informacji, że jest on poszukiwany ENA, co oznacza, że ENA nie był wprowadzony do bazy poszukiwawczej - przekazała Adamiak.

Zniszczenie gazociągu Nord Stream

Do zniszczenia Nord Streamu doszło 26 września 2022 roku. 3 z 4 nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2 zostały wysadzone na głębokości 80 metrów.

Gazociągami nie płynął w tym czasie do Niemiec rosyjski gaz, bo jego dostawy Nord Stream 1 zostały przez Rosję wstrzymane po wybuchu wojny w Ukrainie, a Nord Stream 2 nie został wtedy jeszcze oddany do użytku.

Niemieccy śledczy podkreślają, że nie ma dowodów, by za sabotażem rosyjskiego gazociągu stał ukraiński rząd.