​Szef ukraińskiego MSZ Pawło Klimkin oświadczył, że obserwatorzy z Rosji nie będą mogli śledzić kampanii wyborczej i głosowania podczas zaplanowanych na koniec marca wyborów prezydenckich na Ukrainie. Jego zdaniem to konieczne, bo "chodzi o obserwatorów z państwa agresora i okupanta".

Dyplomata poinformował, że uprzedził o tym w piśmie do dyrektor Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (ODIHR/OBWE) Ingibjoerg Solrun Gisladottir.

Wysłałem pismo (...) z zaproszeniem do skierowania misji obserwacyjnej na wybory prezydenckie na Ukrainie. (...)Poinformowałem, że MSZ Ukrainy nie będzie przyjmowało wniosków o rejestrację rosyjskich obserwatorów - napisał Klimkin na Facebooku.

Uważam, że jest to konieczne, gdyż chodzi o obserwatorów z państwa agresora i okupanta - podkreślił minister.

31 grudnia na Ukrainie rozpoczęła się oficjalna kampania przed wyznaczonymi na 31 marca wyborami prezydenckimi. W tym samym dniu Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie ogłosiła, że zamyka lokale wyborcze w pięciu ukraińskich konsulatach na terytorium Rosji. Decyzję tę podjęto na wniosek MSZ.

Klimkin wyjaśnił następnie, że zamknięcie komisji wyborczych w Rosji spowodowane jest troską o bezpieczeństwo obywateli Ukrainy, którzy mogą być narażeni na represje za udział w głosowaniu.

Chętni do oddania głosu w wyborach prezydenckich i w jesiennych wyborach do parlamentu mogą to uczynić we własnym kraju albo w konsulatach w Gruzji, Finlandii i Kazachstanie - dodał szef ukraińskiej dyplomacji.


Opracowanie: