Dwa testy alkomatem wykazały, że kanadyjski piosenkarz Justin Bieber w czasie szaleńczej jazdy po ulicach Miami miał 0,11 i 0,14 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. To mniej niż dopuszczalne w USA limity.
Telewizja CNN przekazała wyniki badań gwiazdora powołując się na źródło policyjne. Z tych informacji wynika, że dwa osobne testy alkomatem wykazały, że Justin Bieber był pod wpływem alkoholu, jednak nie złamał on prawa. Dopuszczalne limity w USA to 0,8 promila dla wszystkich kierowców. Na Florydzie obowiązuje dodatkowy przepis, że młodzi kierujący (poniżej 21 lat) mogą mieć i 0,2 promila. Alkomat pokazał 0,11 w jednym teście i 0,14 w drugim.
Nie wiadomo jednak, kiedy zostało przeprowadzone badanie - czy było to bezpośrednio po zatrzymaniu, czy kilka godzin później.
Obowiązujące na Florydzie prawo przewiduje, że kierowca może jednak zostać zatrzymany nie tylko za jazdę pod wpływem alkoholu, ale również za prowadzenie po zażyciu środków odurzających.
19-letni Bieber przyznał się w czasie zatrzymania, że przed tym jak wsiadł do samochodu palił marihuanę oraz zażywał leki antydepresyjne.
Jak przekazała policja z Miami, piosenkarz dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość a podczas zatrzymania stawiał opór. Jechał również bez ważnego prawa jazdy i nie zaliczył tzw. testu trzeźwości. Takie badanie przeprowadzili policjanci na miejscu. Z raportu funkcjonariuszy wynika ponadto, że Bieber miał "zaczerwienioną twarz, przekrwione oczy, a w wydychanym powietrzu czuć było alkohol".
Według amerykańskich mediów, szaleńcza jazda młodej gwiazdy pop była częścią nielegalnych wyścigów samochodowych.