24-letnia dziewczyna oraz jej 18-letni brat spędzili całe swoje życie izolowani od społeczeństwa w lesie w Katalonii na północnym wschodzie Hiszpanii. Rodzeństwo było tam więzione przez swojego ojca. Sprawa wyszła na jaw, gdy 24-latka uciekła z lasu i opowiedziała mieszkańcom regionu o swoim dramacie.
Opisując w czwartek dramat córki i syna 58-letniego Holendra, media wskazują, że rezydujący w Hiszpanii obcokrajowiec więził swoje dzieci w domu znajdującym się w lesie w prowincji Girona.
"Przez całe swoje życie rodzeństwo miało kontakt jedynie ze swoimi rodzicami" - poinformowały w czwartek hiszpański dziennik "El Punt Avui" oraz telewizja SIC, podając, że od marca wobec rodziców rodzeństwa prowadzone jest dochodzenie. Są oni oskarżeni o nadużycia, przemoc domową i porzucenie swoich dzieci.
Według hiszpańskiego wymiaru ścigania izolowane od społeczeństwa rodzeństwo jest nieprzystosowane do samodzielnego życia. Nie miało ono kontaktu nie tylko ze światem zewnętrznym, ale również z telewizją oraz internetem.
Rezydujący w Katalonii Holender zeznał, że zdecydował się umieścić swoje dzieci w lesie z powodu rzekomych problemów zdrowotnych swojej żony. Stwierdził, że izolacja była konieczna, gdyż małżonka "była uczulona na działanie fal radiowych i nie mogła żyć w ich pobliżu". Stąd też dzieci, jak stwierdził, musiały mieszkać w środku lasu.
Sprawa wyszła na jaw w lutym 2023 r. po ucieczce 24-latki, która poinformowała jednego z mieszkańców regionu, że "po raz pierwszy w życiu rozmawia z osobą spoza swojej rodziny" - a to z powodu więzienia jej w domu przez ojca. Mieszkaniec prowincji Girona powiadomił o nietypowym spotkaniu z młodą kobietą policję.
W trakcie dotychczasowych zeznań Holender tłumaczył, że nigdy nie wykorzystywał swojej córki, a rzekome napastowanie, o którym ona mówi, to wytwór jej wyobraźni i choroby psychicznej.