W Monachium trwa jedno z największych wydarzeń w branży motoryzacyjnej - targi Internationale Automobil-Ausstellung. Przy tej okazji o przyszłości motoryzacji na antenie Radia RMF24 opowiadał Norbert Cała z portalu techlove.pl, który IAA obserwował na miejscu. „Wszyscy skupiali się na przyszłości, było bardzo dużo tzw. concept carów, samochodów, które będą wyznaczały trendy na najbliższe lata, zarówno jeżeli chodzi o design jak i o napędy” – mówił w rozmowie z Marcinem Jędrychem.
Gość Radia RMF24 w kontekście przyszłości motoryzacji poruszył temat samochodów spalinowych, a raczej ich braku na targach. Wyznacznikiem tego, jak wygląda aktualna sytuacja i przyszłość aut spalinowych, a nawet ich teraźniejszość jest to, że Volkswagen na targach prezentował najnowsze wcielenie Volkswagena Passata. I ono nie było prezentowane na głównym stoisku, lecz w media roomie dostępnym tylko dla dziennikarzy, a nie dla publiczności - przytaczał. Zapowiedziany samochód ma być ostatnim z kultowej linii Passatów.
Chińska branża motoryzacyjna rozwija się w zawrotnym tempie. Liczba producentów z Państwa Środka obecnych na targach w tym roku zwiększyła się ponad dwukrotnie w porównaniu do targów sprzed dwóch lat. Cała zwrócił uwagę na to, że największe stoisko na targach miała chińska firma BYD, w Polsce słabo obecna i słabo znana.
Na ten moment jest to piąty największy producent samochodów na świecie, więc to jest ogromna firma. W tym momencie zaczyna ekspansję europejską z modelami elektrycznymi i myślę, że mocno zawojuje ten rynek. W tych samych pieniądzach, w których Europejczycy sprzedają samochody, oni proponują to samo plus trochę więcej - mówił ekspert.
Gość Radia RMF24 przywołuje plotki mówiące, że Europa może zacząć wprowadzać zaporowe cła na chińskie samochody, aby chronić rodzime firmy motoryzacyjne. Nie uważa on jednak, żeby taki scenariusz był prawdopodobny. Gdybyśmy jako Europa wprowadzili cła na chińskie towary, konkretnie samochody, to Chiny by na pewno odpowiedziały. Więc myślę, że to byłoby złe dla obu stron - wyjaśniał.
Cała spodziewa się wobec tego, że coraz częściej będziemy spotykali na europejskich drogach samochody wyprodukowane przez Chińczyków. Wejście na rynek UE nie będzie jednak dla nich bezproblemowe. Na początku bardzo dużą barierą będzie to, że po pierwsze chińskie firmy nie są znane, a po drugie że one wszystkie mają nierozwiniętą sieć serwisową. Ludzie będą się bali kupić coś tak dużego bez niej - przewidywał.
Samochody elektryczne dawno przestały już być wielką innowacją, ale dalej to w nich upatruje się przyszłości motoryzacji. W tym kontekście często przytacza się kwestię ograniczonego zasięgu, jaki mają do zaoferowania elektryki, ale gość Radia RMF24 nie uważa tego za największą bolączkę tej technologii. Zwraca uwagę na to, że przeciętny posiadacz samochodu dziennie pokonuje z jego pomocą tylko kilkadziesiąt kilometrów, z czym samochód elektryczny bez problemu sobie poradzi.
Ekspert wskazuje jednak na inną kwestię działającą na niekorzyść elektryków, czyli brak rozbudowanej infrastruktury do obsługi tego typu samochodów. Jeśli infrastruktura będzie mocno rozbudowana, to zasięg przestanie być demonizowany. Będziemy mieli 300 kilometrów zasięgu autostradowego, czyli co 3 godziny musimy się zatrzymać na 30 minut, żeby naładować samochód. To jest w pełni akceptowalne - mówił.
Jak wskazuje Cała, na rozbudowie sieci ładowania samochodów elektrycznych skupiają się głównie wielkie marki europejskie. Jeżeli chodzi o koncerny chińskie, przywołuje tylko jeden przykład, firmy NIO.
Ale NIO buduje bardzo specyficzną sieć, ponieważ samochody tej marki mają baterię, którą można wymieniać. Czyli podjeżdżamy na specjalną stację, zatrzymujemy samochód i w ciągu sześciu minut bateria pusta zostaje zamieniona na inną, już w pełni naładowaną - wyjaśnia.
Opracowanie: Dorota Hilger