"Nie wiem, jaka czeka mnie przyszłość" - to pierwsze oświadczenie byłej Pierwszej Damy Francji Valerie Trierweiler po rozstaniu z prezydentem Hollandem. Opozycja oskarża szefa państwa o "szokujące wyrzucenie" byłej partnerki życiowej z Pałacu Elizejskiego.

"Nie martwcie się o mnie" - tylko tyle powiedziała dziennikarzom była Pierwsza Dama Francji na konferencji prasowej w Bombaju w Indiach, gdzie pojechała wspierać organizację charytatywną, która walczy z głodem.

We wtorek Valerie Trierweiler ma wrócić z Indii bezpośrednio do swego prywatnego mieszkania w Paryżu. Część komentatorów twierdzi, że należące do niej przedmioty - znajdujące się w jej byłym biurze w Pałacu Elizejskim - zostaną jej przywiezione przez żandarmów z prezydenckiej rezydencji. Liderzy opozycji zarzucają prezydentowi "nieludzkie traktowanie" Pierwszej Damy, która najpierw - wstrząśnięta romansem Hollande'a z młodszą od niej paryską aktorkaę Julie Gayet - trafiła do szpitala, a później nie miała nawet czasu, by "spakować walizki".

Kto zapłaci za delegację byłej Pierwszej Damy?



Z drugiej strony zamieszanie wywołała już sama oficjalna podróż do Indii byłej Pierwszej Damy Francji. Choć Valerie Trierweiler straciła już ten tytuł, jej zaplanowana wcześniej podróż do Bombaju nie została odwołana. Kto za to płaci? - pytają komentatorzy. Organizacja charytatywna walcząca z głodem, która zaprosiła Trierweiler, zapewnia, że bilety samolotowe zafundowały byłej Pierwszej Damie francuskie linie lotnicze "Air France", a w Bombaju zostanie ona darmowo przyjęta w hotelu, który organizuje charytatywny bankiet. W Indiach nad jej bezpieczeństwem czuwa 15 miejscowych policjantów. Do Bombaju poleciał z nią jednak również ochroniarz z Pałacu Elizejskiego, choć Trierweiler jest już od soboty zwykłą obywatelką. Kancelaria prezydenta uspokaja media, że płaci za ochronę byłej Pierwszej Damy po raz ostatni.

Według nadsekwańskich mediów Valerie Trierweiler odmówiła podpisania z prezydentem wspólnego komunikatu o ich rozstaniu. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Trierweiler była gotowa wybaczyć Hollande'owi niewierność i powrócić do Pałacu Elizejskiego, ale szef państwa tego nie chciał. Uznał, że ich nieformalnemu związkowi należy położyć kres, bo było pomiędzy nimi zbyt dużo kłótni. Prezydent Francois Hollande sam więc poinformował w sobotę agencje prasowa AFP "o zakończeniu wspólnego pożycia" z Valerie Trierweiler.

Według liderów opozycji treść krótkiego i suchego komunikatu brzmiała tak, jakby szef państwa zwalniał jednego ze swoich współpracowników z pracy. Szef państwa zakomunikował swą decyzję dwa tygodnie po tym, jak tygodnik "Closer" ujawnił jego romans z aktorką Julie Gayet. Trierweiler - wstrząśnięta niewiernością prezydenta trafiła wtedy na ponad tydzień do szpitala. Według lekarzy doznała "silnego wstrząsu emocjonalnego". Jej bliskie otoczenie twierdzi, że po kłótni z prezydentem zażyła "kilka pigułek uspokajających za dużo", ale nie próbowała popełnić samobójstwa.