Na włoskiej wyspie Capri z powodu ogromnych tłumów i chaosu w porcie istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego - alarmuje burmistrz Marino Lembo. Zaapelował do prefekta, czyli szefa lokalnej administracji o interwencję i podjęcie działań, by zagwarantować tam porządek.
W liście, przytoczonym przez dziennik "Il Mattino", burmistrz wymienił codzienne, poważne problemy na wyspie.
Wyjaśnił, że tłumy gromadzą się na nabrzeżu i w całym rejonie portu, na pobliskich placach, a do kas i na przystankach autobusów ustawiają się bardzo długie kolejki.
Wszystko to, zaznaczył, jest rezultatem wysokiej liczby zawijających statków, wodolotów i promów. Jego zdaniem już teraz sytuacja jest poważna i "coraz bardziej niebezpieczna oraz nie do zniesienia".
Jak zauważył, zwiększyła się nie tylko liczba statków, ale i przybywających nimi pasażerów, mimo że rozmiary i możliwości portu nie zmieniły się od lat 30. minionego wieku.
Efektem, napisał Marino Lembo, są nieprzebrane tłumy, które paraliżują port i nabrzeże, co stanowi zagrożenie dla nietykalności osób i grozi wypadkami. Burmistrz podkreślił, że już zdarzyło się kilka razy, że ludzie wpadli do wody.
Zaapelował o opracowanie działań, dzięki którym lato na Capri minie spokojnie, bezpiecznie i, jak dodał, mniej chaotycznie.