Tragiczny wypadek pod Gerlachem - najwyższym szczytem Tatr. Zginął tam polski turysta.
Wypadkowi uległ mężczyzna, który prowadził na szczyt kilku członków wyprawy. Trójka towarzyszących mu osób utknęła w trudnym terenie i musieli ich sprowadzać słowaccy ratownicy.
Na pomoc wyruszyły dwie grupy ratowników. Akcję utrudniał silny wiatr i oblodzone skały.
Lidera wyprawy znaleziono w połowie Drogi Tatarki. Niestety turysta już nie żył.
W niedalekiej odległości odnaleziono kolejnego wyziębionego turystę z grupy, któremu udzielono pierwszej pomocy.
"Po kolejnych 300 metrach ratownicy górscy dotarli do pozostałych dwóch członków grupy. Mężczyzna i kobieta nie byli w stanie ruszyć się z miejsca. Otrzymali również pierwszą pomoc. Przy pomocy technik linowych poszkodowani zostali sprowadzeni do Przełęczy Tetmajera, a następnie do Doliny Batyżowieckiej i dalej przetransportowano ich samochodem terenowym do Starego Smokowca" - relacjonują słowaccy ratownicy.
Horska Zachranna Sluzba podkreśla, że polscy turyści nie mieli odpowiedniego sprzętu oraz brakowało mi umiejętności. Dodano, że w ogóle nie powinni znaleźć się w terenie, gdzie doszło do tragedii.