Samochód wjechał w tłum osób zgromadzonych na świątecznym jarmarku w niemieckim Magdeburgu. "Bild" pisze nieoficjalnie o 11 ofiarach śmiertelnych. Premier Saksonii-Anhaltu Reiner Haseloff potwierdził śmierć dwójki ludzi. Podał także, że rannych zostało ponad 60 osób.
Jak wynika z informacji przekazanych przez "Bild", samochód wjechał w tłum ludzi zgromadzonych na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu, w centralnych Niemczech. Lokalna policja podała, że auto przejechało m.in. 400 metrów przez teren imprezy.
Kierowca został aresztowany natychmiast po zdarzeniu.
"Bild" pisze nieoficjalnie, że zginęło 11 osób. Premier Saksonii-Anhaltu Reiner Haseloff potwierdził śmierć dwójki ludzi, w tym małego dziecka. Podał także, że rannych zostało ponad 60 osób.
15 osób ma ciężkie obrażenia, stan 37 oceniono jako średni. Pozostałe zostały niegroźnie poszkodowane.
Reiner Haseloff dodał, że zatrzymany przez policję mężczyzna to 50-letni lekarz z Arabii Saudyjskiej, który od 2006 r. mieszka i praktykuje w Niemczech. Jest specjalistą psychiatrii i psychoterapii. Do tej pory nie był znany niemieckim organom ścigania. Według słów szefa lokalnego rządu mężczyzna działał sam.
Według informacji portalu tygodnika "Spiegel", mężczyzna urodził się w saudyjskim mieście Hofuf. Taleb A. - bo tak według wiedzy "Spiegla" ma się nazywać sprawca - w lipcu 2016 roku został uznany za uchodźcę.
Śródmieście Magdeburga, a więc rynek i okolice ratusza, gdzie rozłożyły się stoiska jarmarku, w piątek przed północą wciąż są odgrodzone policyjnym kordonem od reszty miasta. Na miejscu operują potężne siły policji. Nie działają dwie pobliskie stacje kolejowe.
Funkcjonariusze wciąż badają przedmiot znaleziony w samochodzie Saudyjczyka - podejrzewają, że może to być urządzenie wybuchowe. W związku z tym ewakuowano mieszkańców okolicznych domów.
Wiadomo też o akcji antyterrorystów w położonej około 20 kilometrów na południe od Magdeburga miejscowości Bernburg, gdzie mieszka podejrzany. Uzbrojeni funkcjonariusze weszli do jego domu i prowadzą tam przeszukania.
Według naocznych świadków samochód jechał prosto w tłum. Ludzie uciekali w panice. Lokalne władze przyznały w rozmowie z nadawcą MDR, że incydent wydaje się być celowym atakiem.