Rzecznik talibów w rozmowie z telewizją Al-Dżazira powiedział, że wojna w Afganistanie się skończyła, a rodzaj rządów oraz forma reżimu “będą wkrótce znane”. Wciąż trwa ewakuacja dyplomatów oraz współpracowników służb różnych państw z Afganistanu. Istnieją bowiem obawy, że radykałowie będą chcieli się zemścić m.in. na tłumaczach pracujących dla kontyngentów. Pentagon wysłał dodatkowe wojska, by zabezpieczyć lotnisko w Kabulu.
Rzecznik talibów Mohammad Naeem w rozmowie z katarską telewizją Al-Dżazira powiedział, że jego formacja gwarantuje “bezpieczeństwo obywatelom i misjom dyplomatycznym".
Jesteśmy gotowi do dialogu ze wszystkimi afgańskimi politykami i zagwarantujemy im niezbędną ochronę - powiedział.
W krótkim oświadczeniu wideo Abdul Ghani Baradar, jeden z przywódców ruch, powiedział, że zwycięstwo, w którym w ciągu tygodnia upadły wszystkie główne miasta kraju, było niespodziewanie szybkie i nie miało sobie równych na świecie. Powiedział jednak, że prawdziwy test rozpocznie się teraz od spełnienia oczekiwań ludzi i służenia im poprzez rozwiązywanie ich problemów.
Z kolei rzecznik talibów poinformował AP, że bojownicy prowadzą rozmowy mające na celu utworzenie "otwartego, inkluzywnego rządu islamskiego".
W niedzielę talibowie zajęli stolicę Afganistanu Kabul, a dotychczasowy prezydent tego kraju Aszraf Ghani wyjechał za granicę - najpierw do Tadżykistanu, a potem do Omanu.
Talibowie jasno dali do zrozumienia, że aby mnie wypędzić, są gotowi do krwawego ataku na Kabul i jego mieszkańców. Chcąc zapobiec rozlewowi krwi, postanowiłem odejść - napisał.
Decyzja Ghaniego spotkała się z ostrą krytyką niektórych jego sojuszników. Dotychczasowa minister edukacji Rangina Hamidi w rozmowie z BBC powiedziała, że nie może w to uwierzyć.
Jestem w szoku (...) nie oczekiwałam tego od prezydenta, którego znałam, od prezydenta, któremu w pełni ufałam - powiedziała. Ona sama zamierza zostać w Afganistanie, by walczyć m.in. o dostęp do edukacji dla kobiet.
Liczne linie lotnicze zaczęły omijać przestrzeń powietrzną nad Afganistanem. Chodzi m.in. o United Airlines, British Airways oraz Virgin Atlantic.
Resorty obrony i dyplomacji USA poinformowały w niedzielę, że w ciągu najbliższych 48 godzin liczba żołnierzy na lotnisku w Kabulu zwiększy się do 6 tys., by zabezpieczać akcję ewakuacyjną. USA i 64 inne kraje zaapelowały też o umożliwienie opuszczenia kraju przez wszystkich, którzy tego chcą.
Dokonujemy obecnie serii kroków, by zabezpieczyć Międzynarodowe Lotnisko im. Hamida Karzaja, by umożliwić bezpieczny wylot amerykańskiemu i sojuszniczemu personelowi poprzez cywilne i wojskowe loty - napisano we wspólnym oświadczeniu Pentagonu i Departamentu Stanu. W ciągu najbliższych 48 godzin, zwiększymy naszą obecność do prawie 6 tys. żołnierzy, z misją skupioną jedynie na umożliwienie tych wysiłków - czytamy. Władze dodały, że USA przejmą kontrolą nad lotami.
W niedzielę administracja Bidena zdecydowała o wysłaniu dodatkowego tysiąca żołnierzy, po tym jak podobną decyzję podjęła dzień wcześniej.
Akcja ewakuacyjna będzie trwać przez najbliższe dni. Dodatkowo administracja ma zamiar przyspieszyć ewakuację afgańskich współpracowników wojsk USA, z których ok. 2 tys. przybyło do Ameryki w ciągu ostatnich dwóch tygodni. To jednak tylko mała część osób z kilkudziesięciu tysięcy, którym przysługują specjalne wizy. Według portalu Axios, administracja miała nieoficjalnie przyznać, że nie będzie w stanie wywieźć z kraju wielu z nich.
Liczne państwa wysłały do Kabulu swoje samoloty w celu ewakuacji dyplomatów oraz swoich współpracowników, między innymi tłumaczy. W niedzielę rozpoczęła się ewakuacja pracowników niemieckiej placówki, a ze stolicy Afganistanu odleciał pierwszy samolot z Włochami.
Szef włoskiej dyplomacji powiedział w radiu RAI, że wśród około stu Włochów, którzy opuścili Kabul są pracownicy ambasady i Agencji do spraw współpracy i rozwoju , a także inni obywatele, którzy zareagowali na apele MSZ w Rzymie o to, by wrócili do kraju.
Naszym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa personelowi ambasady włoskiej i pozostałym obywatelom, którzy odpowiedzieli na nasz apel - oświadczył Luigi Di Maio w publicznym radiu. Wyjaśnił, że to pierwszy lot z Kabulu , a na najbliższe dni zaplanowano następne, by sprowadzić obywateli włoskich.
Jak zaznaczył minister Di Maio, w Afganistanie pozostanie komórka włoskiej dyplomacji. Sytuację w Afganistanie w kolejnym dniu ofensywy talibów i zdobycia przez nich Kabulu określił jako "tragiczną".
Po atakach na World Trade Center 11 września 2001 roku wywiad USA za winnych uznał islamistyczną Al-Kaidę i ich lidera Osamę bin Ladena. Saudyjczyk przebywał wówczas w Afganistanie, którym od 1996 roku rządzili talibowie (z pasztuńskiego "studenci"). Kiedy odmówili wydania go Amerykanom, USA wysłały swoje wojska, obalając reżim talibów.
Od 2004 roku talibowie byli odcięci od władzy, jednak nigdy nie zniknęli i kontynuowali ataki na żołnierzy NATO. W 2009 roku prezydent Barack Obama wysłał kolejnych żołnierzy do Afganistanu. W 2011 roku Amerykanom udało się zabić Osamę bin Ladena.
W kolejnych latach USA i NATO zobowiązały się do wycofania wojsk z kraju i przekazania pełni władzy afgańskiemu rządowi i armii. W 2018 rozpoczęły się rozmowy Amerykanów z talibami. W 2020 roku prezydent Donald Trump wynegocjował umowę, zgodnie z którą Amerykanie zaczną wycofywać swoje siły z Afganistanu w maju 2021 roku. W zamian talibowie obiecali, że kraj nie stanie się "bezpieczną przystanią" dla terrorystów.
Maj to jednak początek ofensywy talibów. Ekstremistyczna grupa zaczęła zajmować kolejne prowincje. Operacja przyspieszyła w ostatnich dniach i dzisiaj islamiści kontrolują niemal cały Afganistan.