Niezwykłych gróźb używają rosyjskie władze, żeby powstrzymać ludzi przez przychodzeniem na demonstracje opozycji. Młodych ludzi ostrzeżono, że - jeżeli podlegają obowiązkowi służby wojskowej i zostaną zatrzymani w czasie manifestacji - zostaną wcieleni do armii.

Groźby wystosowano w związku zapowiedzianą na jutro manifestacją przeciwko oszustwom, do których miało dochodzić w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych. Uczestnicy zwołują się na nią przy pomocy serwisów społecznościowych i wg ostatnich obliczeń udział zapowiedziało 50 tysięcy osób.

Według portalu Ridus do Moskwy ściągane są nowe oddziały wojsk wewnętrznych wyposażone w transportery opancerzone. Jak donosi rosyjska prasa, Kreml zamienił się w sztab, którego zadaniem jest neutralizacja za wszelką cenę narastającego społecznego buntu. Szef resortu spraw wewnętrznych Raszid Nurgalijew straszy opozycję i daje wskazówki resortom siłowym. Wszelkie próby przeprowadzenia nie uzgodnionych z władzami akcji i naruszanie porządku powinny być zgodnie z obowiązującym w Rosyjskiej Federacji prawem blokowane przez funkcjonariuszy, a winni powinni być pociągnięci do odpowiedzialności - zapowiada Nurgalijew.

Opozycja na razie spiera się o to, gdzie demonstrować. Do wyboru ma miejsce wyznaczone przez władze lub Placu Rewolucji tuż przy ścianach Kremla. Gdyby demonstracja odbyła się w tym miejscu, wiadomo, że reakcja policji byłaby bardzo ostra.