Czy Władimir Putin wróci na Kreml? 110 milionów Rosjan wybiera dzisiaj nowego prezydenta. Ze stanowiska ustępuje Dmitrij Miedwiediew, a z badań wynika, że już w pierwszej turze głosowania zwycięstwo zapewni sobie Putin.

Zobacz również:

W Moskwie i w większości obwodów europejskiej części Rosji wybory rozpoczęły się o godzinie 8 czasu miejscowego, czyli 5 czasu polskiego. Faktycznie jednak głosowanie rozpoczęło się już o północy czasu moskiewskiego (wczoraj o godzinie 21 czasu polskiego), kiedy do urn poszli mieszkańcy regionów najdalej wysuniętych na wschód: Czukotki, Kamczatki, Wysp Kurylskich, obwodu magadańskiego i Jakucji.

W Federacji Rosyjskiej jest dziewięć stref czasowych i wszędzie lokale wyborcze mają być czynne w godzinach 8-20 czasu miejscowego. Głosowanie potrwa więc prawie dobę - zakończy się o godzinie 21 czasu moskiewskiego (czyli o 18 czasu polskiego) w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim.

Uprawnionych do głosowania jest 110 milionów osób. Wstępne wyniki zostaną ogłoszone jutro rano, ale pierwsze nieoficjalne rezultaty, tzw. exit polls, prokremlowskie Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej (ros. WCIOM) poda zaraz po zakończeniu głosowania.

Wynik wyborów wydaje się jednak łatwy do przewidzenia. Wszystkie liczące się w Rosji pracownie socjologiczne, w tym niezależne od władz Centrum Analityczne Jurija Lewady, zgodnie prognozują, że już w pierwszej turze zwycięstwo zapewni sobie Władimir Putin.

Według WCIOM, obecny szef rządu może liczyć na 58,6 procent głosów. Inny lojalny wobec Kremla ośrodek - Fundacja Opinii Publicznej (FOM) - przewiduje, że Putina poprze 60,3 procent wyborców, a w ocenie Centrum Lewady premier cieszy się poparciem 66 procent wyborców. Zdaniem wszystkich trzech pracowni, drugie miejsce zajmie lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF) Giennadij Ziuganow z poparciem na poziomie około 15-16 procent.

Prognozuje się, że frekwencja wyborcza wyniesie 61-64 procent.

Głosowanie obserwują internetowe kamery

Przebieg głosowania w dowolnym z blisko 95 tysięcy lokali wyborczych w Rosji można obserwować za pośrednictwem portalu internetowego Webvybory2012.ru. Warunek był jeden - do wczoraj należało się zarejestrować na tym portalu. Zrobiło to ponad 600 tysięcy ludzi.

W ramach tego przedsięwzięcia w każdym lokalu zainstalowano po dwie kamery sieciowe. Jedną skierowano na urnę wyborczą, a drugą - na stół, za którym siedzi komisja wyborcza. Po zakończeniu głosowania przewodniczący każdej komisji ma obowiązek odczytania na głos i pokazania do jednej z kamer protokołu z wynikami.

Projekt ten w zamyśle Putina, który był jego inicjatorem, ma zapobiec oszustwom w czasie głosowania i podliczania głosów, a w konsekwencji - oskarżeniom pod adresem władz o sfałszowanie wyborów. Koszty całego przedsięwzięcia szacuje się na 25 miliardów rubli (853 miliony dolarów).

Fałszerstwom wyborczym mają też zapobiec przezroczyste urny do głosowania.

Rosyjskie wybory monitoruje około 700 obserwatorów z zagranicy, w tym 200 reprezentujących Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR). W 2008 roku, z powodu drastycznego ograniczenia przez władze Rosji liczby obserwatorów, ODIHR zrezygnowało z monitorowania wyborów prezydenckich. Z tego samego powodu nie wysłało swoich specjalistów również na wybory parlamentarne w 2007 roku. Jednak już grudniowe wybory parlamentarne w Rosji obserwowało 200 ekspertów ODIHR.

Głosowaniu przygląda się też ponad 300 tysięcy obserwatorów reprezentujących kandydatów na prezydenta oraz rosyjskie niezależne organizacje pozarządowe.

W kampanii oskarżenia pod adresem mediów

Podczas kampanii wyborczej rywale Putina oskarżali kontrolowane przez władze media o faworyzowanie premiera. Opozycja pozaparlamentarna od początku oceniała, że wybory są nieuczciwe - chociażby dlatego, że do udziału w nich nie dopuszczono nawet jednego niezależnego od Kremla kandydata. Oponenci premiera wzywali swoich stronników do oddawania głosów nieważnych lub głosowania na dowolnego kandydata, byle nie na Putina.

Od 2000 roku, kiedy władzę w Rosji objął Putin, żadne wybory w tym kraju nie zostały uznane przez obserwatorów z Zachodu za wolne i demokratyczne.