Ambasador Wielkiej Brytanii w Rosji został wezwany do tamtejszego MSZ. Ostrzeżono go, że brytyjskie obiekty wojskowe i sprzęt mogą być atakowane w Ukrainie i poza jej granicami – pisze Reuters. Miałaby to być odpowiedź Kremla na zgodę Londynu na wykorzystanie przez Kijów brytyjskiego uzbrojenia do atakowania terytorium Rosji. Moskwa zakomunikowała również, że F-16 będą postrzegane jako nośniki broni nuklearnej.
Brytyjski ambasador Nigel Casey został wezwany, żeby wyrazić w jego obecności oficjalny protest wobec słów ministra spraw zagranicznych Davida Camerona. Były premier powiedział w trakcie ubiegłotygodniowej wizyty w Kijowie, że Ukraina ma prawo do wykorzystania brytyjskiego uzbrojenia, by atakować Rosję i to od niej zależy, czy zechce to zrobić.
MSZ w Moskwie oświadczyło, że wypowiedź Camerona to uznanie, że Londyn jest obecnie de facto stroną konfliktu. Resort ostrzegł, że obiekty militarne Brytyjczyków mogą być celem ataków zarówno w Ukrainie, jak i poza jej granicami w odpowiedzi na ataki na terytorium Rosji.
Do słów Davida Camerona już wcześniej odnosił się rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow. To bezpośrednia eskalacja napięcia wokół konfliktu ukraińskiego, co potencjalnie może zagrozić bezpieczeństwu europejskiemu i całej europejskiej architekturze bezpieczeństwa - mówił Rosjanin. Z bardziej daleko idącą propozycją wsparcia Ukraińców wychodzi Emmanuel Macron, który mówił o możliwym wysłaniu w rejon frontu francuskiego kontyngentu wojskowego. Pisaliśmy o tym tutaj:
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji oświadczyło również, że "F-16 będą postrzegane jako nośniki broni nuklearnej", co jest nawiązaniem do faktu, że te amerykańskie samoloty mają trafić niedługo w ręce Ukraińców. Kreml zastrzegł sobie również prawo do reagowania "wet za wet" wszędzie, "gdzie pojawią się amerykańskie rakiety krótkiego i średniego zasięgu".