Rosyjskim śledczym udało się zidentyfikować mężczyznę, który jest podejrzany o podłożenie bomby w autobusie miejskim w Togliatti. W środowym zamachu zginęło 8 osób, a 63 zostały ranne. Śledczy odmówili ujawnienia, czy podejrzany jest wśród zabitych bądź rannych.
Mamy wszelkie podstawy, aby sądzić, że to ta osoba - świadomie lub nieświadomie - sprawiła, iż w autobusie nastąpiła eksplozja - oświadczył przedstawiciel Prokuratury Generalnej Aleksandr Bastrykin. Dodał, że z ustaleń śledztwa wynika, że człowiek ten był w pojeździe w momencie wybuchu.
Bastrykin ujawnił, że w czasie przeszukania w mieszkaniu podejrzanego znaleziono gwoździe i pocięty drut aluminiowy. Podobne przedmioty wydobyto z ciał osób, które ucierpiały w zamachu.
Prokurator zaznaczył, że na razie nie ma potwierdzenia, że bombę zdetonował terrorysta-samobójca. O tym, że jest to główna wersja dochodzenia, informował wcześniej stały przedstawiciel prezydenta Rosji w Nadwołżańskim Okręgu Federalnym Aleksandr Konowałow.
Według przedstawiciela prokuratury w zamachu użyto ładunku chemicznego podobnego do podłożonego w zeszłym roku przez młodych rosyjskich nacjonalistów na jednym z targowisk w Moskwie. Zginęło wtedy 10 osób, a 49 zostało rannych.
Powołując się na źródło zbliżone do dochodzenia, agencja Interfax podała, że podejrzanym jest młody mężczyzna, którego ciało było najbardziej uszkodzone i który został zidentyfikowany jako ostatni. Telewizja NTV przekazała, że chodzi o 21-letniego Jewgienija Wachruszewa, relegowanego niedawno z wydziału chemiczno-biologicznego uniwersytetu w Togliatti.
Od środy wszystkie pojazdy komunikacji miejskiej wyjeżdżające na trasy w Togliatti są kontrolowane przez pirotechników z psami. Milicja wyrywkowo sprawdza także prywatne samochody poruszające się po mieście.