Rosyjscy lekarze nie wyrażają zgody na transport Aleksieja Nawalnego na leczenie w Niemczech. Twierdzą, że jest on zbyt słaby. Po Nawalnego poleciał samolot z ekipą medyków z Norymbergii. Maszyna wylądowała już na lotnisku w Omsku. Rzeczniczka Nawalnego oskarża rosyjskich lekarzy, że ulegli presji Kremla. Twierdzi, że pozostawienie Nawalnego w Rosji stanowi dla niego "śmiertelne niebezpieczeństwo". Zajmujący się Nawalnym lekarze w Omsku nadal nie są w stanie postawić diagnozy. Tymczasem sztab Nawalnego twierdzi, że "policja mówi o zidentyfikowaniu groźnej trucizny".
Niemiecka lotnicza karetka pogotowia o 3:00 w nocy wyleciała do Rosji po jednego z liderów tamtejszej opozycji Aleksieja Nawalnego. Mężczyzna z podejrzeniem zatrucia nieznaną substancją przebywa w szpitalu w Omsku na Syberii w stanie śpiączki. Jego rzeczniczka Kira Jarmysz twierdzi, że zatruł się substancją, dodaną mu do herbaty.
"Przypuszczamy, że Aleksiej został zatruty czymś domieszanym do herbaty. Tylko ją pił od rana. Lekarze mówią, że toksyny szybciej się przedostały poprzez gorący płyn" - napisała Jarmysz na Twitterze. Herbatę polityk wypił przed odlotem w kawiarni na lotnisku w Tomsku. W trakcie lotu Nawalny poczuł się źle. Jeden z pasażerów rejsu opublikował w internecie nagranie, na którym słychać głośny krzyk i jęk. Nawalny stracił przytomność. Samolot awaryjnie lądował na najbliższym lotnisku - w Omsku.