10-miesięczne niemowlę przeżyło w męczarniach 39 dni pod opieką swoich biologicznych rodziców. Media i opinia społeczna są w szoku i zadają pytania, dlaczego brytyjska opieka społeczna oddała maleńkiego Finleya w ręce dwójki ludzi, o których wiedziano, że są narkomanami i nie są zdolni podołać rodzicielskim obowiązkom. Brytyjski sąd uznał wyrodnych rodziców za winnych zabójstwa synka.

Gehennę Finleya, zamęczonego przez 22-letnią matkę i 30-letniego ojca, opisuje m.in. dziennik "Guardian".

Służby społeczne już przed narodzinami chłopca uznały, że zostanie on odebrany rodzicom i przekazany pod opiekę krewnych. Jak stwierdzono, Shannon Marsden i Stephen Boden byli narkomanami uzależnionymi od palenia marihuany. Ich nieodpowiedzialny sposób życia wskazywał, że nie można im przekazać noworodka, bo nie nadają się na rodziców.

W październiku 2020 r. sąd rodzinny orzekł, że 9-miesięczny Finley powinien zostać zwrócony rodzicom. Miało to być elementem ośmiotygodniowego planu prowadzonego pod nadzorem opieki społecznej. 

17 listopada 2020 r. chłopczyk został przekazany Shannon i Stephenowi. Przez następne tygodnie opieka społeczna objęła ich nadzorem. Sprawdzano, w jaki sposób zajmują się niemowlęciem. Raporty po wizytacjach wskazywały, że w mieszkaniu panuje niesamowity bałagan.

Jak ten nadzór się odbywał, można wywnioskować z tego, co ustalono w tracie procesu. Służby socjalne ostatni raz żywego chłopczyka widziały 27 listopada 2020 r. W raporcie odnotowano, że dziecko leżało na sofie pozostawione tam przez rodziców, którzy na piętrze domu palili marihuanę.

23 grudnia 2020 r. pracownik socjalny był ponownie z wizytacją u rodziców Finleya. Dziecka nie widział, bo wedle słów Stephena, miało spać w pokoju na piętrze. Przedstawiciel opieki społecznej zanotował za to, że matka dziecka stała wówczas na ulicy i wyglądała, jakby handlowała narkotykami.

Około godz. 2.30 w noc Bożego Narodzenia rodzice Finleya wezwali do niego pogotowie. O godz. 3:45 25 grudnia 2020 r. w szpitalu stwierdzono śmierć 10-miesięcznego chłopczyka. W rękach wyrodnych rodziców przeżył 39 dni - pisze "Guardian".

"Sekcja zwłok wykazała 71 pojedynczych siniaków na ciele dziecka, a także dwa ślady oparzeń - jeden określony jako 'płomień zapalniczki' - oraz 57 złamań miednicy, barku, kostki i żeber. To właśnie te urazy doprowadziły u Finleya do rozwoju infekcji klatki piersiowej, zapalenia płuc i posocznicy, a ostatecznie spowodowały jego śmierć w Boże Narodzenie 2020 r." - czytamy na łamach "Guardiana". Testy toksykologiczne wykazały obecność marihuany we krwi Finleya, co wskazuje, że noworodek wdychał dym w ciągu 24 godzin przed śmiercią.

Jak napisał dziennik, podczas procesu pokazano matce chłopczyka zdjęcie Finleya zrobione na krótko przed śmiercią. Czy rozumiesz, że w czasie, kiedy powstało to zdjęcie, wszystkie kości twojego syna były złamane, oprócz lewej nogi i czaszki? - zapytał ją w sądzie.

Teraz jestem tego świadoma - odpowiedziała Shannon Marsden. W trakcie procesu twierdziła, że to Stephen spowodował wszystkie uszkodzenia ciała u ich maleńkiego dziecka. Ojciec malca, na pytanie, jak powstały obrażenia dziecka, odparł, że "może potrząsnął nim zbyt mocno".