"Powstańcie, którzy nie zgadzacie się być niewolnikami!" - takie hasła wznosili mieszkańcy Urumczi w chińskim regionie Sinciang, którzy protestowali przeciwko trwającym od ponad trzech miesięcy lockdownom. Bezpośrednią przyczyną demonstracji był pożar budynku w Urumczi, w którym śmierć poniosło co najmniej 10 osób. Władze cenzurują pojawiające się w sieci pytania, czy lockdown utrudnił ewakuację i akcję gaśniczą.
Region Sinciang w północno-wschodniej części kraju objęty jest jednym z najdłuższych lockdownów - wielu spośród czterech milionów mieszkańców Urumczi nie może opuszczać swoich domów już od ponad 100 dni. W ostatnich 48 godzinach w mieście potwierdzono 100 nowych przypadków koronawirusa.
Na terenie Sinciangu mieszka około 10 milionów Ujgurów. Organizacje praw człowieka i państwa zachodnie od dawna zarzucają władzom w Pekinie nadużycia wobec muzułmańskiej mniejszości etnicznej. Mowa m.in. o pracy przymusowej w obozach internowania. Chiny zdecydowanie odrzucają oskarżenia.
W chińskich mediach społecznościowych pojawiły się jednak nagrania, które sugerują, że mieszkańcy płonącego budynku w Urumczi nie mogli się ewakuować, ponieważ obiekt był częściowo zamknięty.