Dziesiątki tysięcy osób utknęły na terenie festiwalu Burning Man w Nevadzie po tym, jak region nawiedziły ulewy. Pustynia, gdzie organizowana jest impreza, zamieniła się błotną pułapkę, z której nie sposób wydostać się samochodem.
Organizatorzy festiwalu Burning Man i lokalne władze zaleciły wszystkim, którzy pozostają na pustyni Black Rock oszczędzanie wody, jedzenia i paliwa. Wcześniej wstrzymano wjazdy i wyjazdy z terenu imprezy.
Potężne nawałnice nawiedziły region północno-zachodniej Nevady w piątek i sobotę. W tym czasie spadło tyle deszczu, ile normalnie pojawia się w ciągu dwóch, a nawet trzech miesięcy - podaje CNN. To sprawiło, że suche dotychczas tereny zmieniły się w przypominające glinę błoto, przez które trudno jest przejść.
Z komunikatu lokalnych władz, do którego dotarła gazeta "Reno Gazette Journal" wynika, że deszcze nie ustąpią w najbliższych dniach, więc samochody nie będą mogły wjechać na teren festiwalu.
"Nie jesteśmy w stanie oszacować, kiedy drogi będą wystarczająco suche, aby kampery i inne pojazdy mogły bezpiecznie przejechać. Możliwym terminem jest późne poniedziałkowe popołudnie, ale tylko jeśli warunki będą nam sprzyjać. Może też to stać się wcześniej" - podali organizatorzy Burning Man.