Po niedawnym porozumieniu zwaśnionych stron - sunnickiej Arabii Saudyjskiej i szyickiego Iranu - wielu ekspertów geopolitycznych dopatrywało się szansy na zakończenie trwającej od ośmiu lat wojny domowej w Jemenie. Przez wewnętrzne waśnie, brak importu (np. zboża) znacząco wzrosły ceny żywności, pogłębiając kryzys humanitarny w tym kraju. Choć po ubiegłorocznym zawieszeniu broni konflikt nie rozgorzał ponownie z wielką siłą, podziały wśród Jemeńczyków nadal są ogromne. Jak więc wyglądają szanse na zakończenie tego konfliktu z perspektywy Adenu, miasta na południu kraju? Dziennikarz RMF FM Mateusz Chłystun rozmawiał z przebywającym tam Polakiem, Radosławem Sterną.
Radosław Sterna przebywa na południu Jemenu w ramach misji humanitarnej prowadzonej przez Caritas Polska. Choć od jesieni ubiegłego roku sytuacja w ogarniętym wojną domową Jemenie jest nieco spokojniejsza, w wielu miejscach widać ślady konfliktu, a swobodne poruszanie się po mieście i kraju bez właściwej ochrony jest niemożliwe.
Poza sytuacjami służbowymi czy wyjściem na zakupy raz lub dwa w tygodniu, praktycznie nie opuszczam terenu misji. Kiedykolwiek wychodzę, zawsze poruszam się samochodem z kierowcą i szefem ochrony. Na mieście jest rozmieszczonych wiele punktów kontrolnych. W zależności od tego, w którą stronę się jedzie, czy w obrębie miasta, czy wraca się spoza miasta, te kontrole są mniej lub bardziej dotkliwe - wyjaśnia Radosław Sterna, który dodaje, że ostatnie większe starcia koalicji z południa kraju z pozostałymi siłami miały miejsce w obrębie lotniska w Adenie około 1,5 miesiąca temu.
Między majem a październikiem ubiegłego roku w Jemenie obowiązywało zawieszenie broni pomiędzy stronami konfliktu. Po jego zakończeniu konflikt toczy się jedynie na pograniczu stref wpływów. Wszyscy są tu już tą wojną zmęczeni - mówi rozmówca RMF FM.
Wydarzenia na świecie w ciągu ostatniego roku, w tym wojna w Ukrainie, wpłynęły na sytuację humanitarną tego kraju. Wstrzymano m.in. import zbóż, przez ceny żywności wzrosły o około 30 proc. - są obecnie bardzo zbliżone do cen polskich. Wynagrodzenie przeciętnego Jemeńczyka wynosi średnio 150 dolarów miesięcznie, nie pozwala więc zabezpieczyć wszystkich podstawowych potrzeb.
Stron wewnętrznego konfliktu w Jemenie jest kilka. To głównie popierane przez Arabię Saudyjską siły rządowe, uznawany przez Iran ruch Huti oraz dżihadystyczni separatyści z południa. Konflikt jest więc znacznie bardziej mozaikowy niż mogłoby się wydawać. Na południu siły separatystów też są zróżnicowane - tłumaczy Radosław Sterna.
Południowych wojowników łączy jeden cel - pokonać albo porozumieć z się z Huti z północno-zachodniej części kraju. W praktyce, jak mówi nasz rozmówca, oznacza to tylko wykluczenie z tego konfliktu jednej ze stron. Południowcy będą nadal próbowali wzmacniać swoją pozycję.
Do ostatnich, najbardziej krwawych walk w Jemenie doszło u schyłku lata ubiegłego roku na terenie prowincji Szabwa. Starły się tam siły rządowe z bojówkami separatystów. W konflikcie biorą też udział ugrupowania ekstremistyczne, takie jak Al-Kaida czy Państwo Islamskie.
Co ciekawe, te ugrupowania potrafią współpracować np. z koalicją rządową. Ta kolaboracja polega m.in. na wzajemnym uprzedzaniu się o planowanych działaniach zbrojnych - po to, żeby nie doszło do tzw. friendly fire (bratobójczego ognia - przyp. red.) - wyjaśnia Radosław Sterna.
Misja Caritas Polska w Jemenie skupia się na okolicach tymczasowej stolicy kraju, Adenie. Organizacja stara się wspierać miejscową służbę zdrowia, dopłacając do wynagrodzenia tamtejszym pracownikom medycznych. Caritas wspiera w ten sposób łącznie pięć placówek w Adenie.
Dodatkowo polska misja na miejscu zajmuje się też ich zaopatrzeniem w niezbędne środki - leki, materiały opatrunkowe, podstawowy sprzęt. Ważnym obszarem działalności polskiej misji na miejscu jest też edukacja wolontariuszy, którzy zajmują się profilaktyką zdrowotną, ale też położnych, które wspierają na miejscu kobiety w ciąży.
Sunnicka Arabia Saudyjska i szyicki Iran porozumiały się również w kwestii poszanowania spraw wewnętrznych, bezpieczeństwa i stosunków gospodarczych.
Stany Zjednoczone, do tej pory izolujące Iran, a utrzymujące partnerskie relacje z Saudami, mogą odbierać wznowienie relacji między tymi państwami jako niepokojący sygnał, zwłaszcza że przypieczętowanie tego sojuszu nastąpiło w Chinach - ocenił niedawno w rozmowie z RMF FM Krzysztof Płomiński, były ambasador Polski w Rijadzie.
Zdaniem byłego dyplomaty, Królestwo Arabii Saudyjskiej poprzez sojusz z wrogim dotychczas Iranem pokazuje chęć zadbania o własne interesy. Czy ten dwustronny układ mógłby też przyspieszyć zakończenie wojny domowej w Jemenie?
Rewolucji od razu nie będzie, ale to może zapoczątkować pewien bardzo długi i ważny proces - ocenia ambasador Płomiński, który dodaje, że mimo wznowienia stosunków dyplomatycznych z Iranem Arabia Saudyjska nadal będzie sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.
Biały Dom odniósł się do niedawnego porozumienia, komentując, że jeśli ten warunek w postaci uregulowania spraw jemeńskich zostanie spełniony - Waszyngton przyjmie porozumienie z zadowoleniem.