Co najmniej dwaj polscy kierowcy zostali zaatakowani we Francji przez blokujących drogi rolników. Ci ostatni zatrzymują zagraniczne ciężarówki - w tym z Polski, Litwy, Czech, Hiszpanii i Włoch - i niszczą transportowane z tych krajów produkty spożywcze, a czasami również pojazdy. Dochodzi do przemocy fizycznej.

Polski kierowca ciężarówki Grzegorz Burnóg, który dotarł w rejon miasta Angers na zachodzie Francji, powiedział zszokowany korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi, że zagraniczne ciężarówki - w tym polskie - są niszczone, a kierowcy padają ofiarami przemocy fizycznej.

Były akty wandalizmu. Wyrywali drzwi ciężarówek linką i traktorem, jeśli była jakaś blokada. Wywalili towar i podpalali. Wzięli taki traktor z widłami i przewrócili na ziemię naczepę chłodniczą, która paliła się już w środku. Wybijali szyby w ciągnikach siodłowych. Jak jeden z kierowców się wkurzył, to go uderzyli... A wszystkiemu przyglądała się żandarmeria, która sobie wkoło chodziła. Było całkowite przyzwolenie. To już jest dla mnie dzicz, wandalizm i bandytyzm - powiedział Grzegorz Burnóg, którego ciężarówka jest zablokowana w zachodniej części Francji.

Polski kierowca dodał, że na pewno poszkodowanych zostało co najmniej dwóch polskich kierowców.

Francuscy rolnicy, którzy już od półtora tygodnia blokują drogi i autostrady w różnych regionach kraju, żądają m.in. ograniczenia importu płodów rolnych i produktów spożywczych z krajów, gdzie są one tańsze, w tym z Polski.

Obserwatorzy podkreślają, że żandarmeria najczęściej w ogóle nie reaguje na to, co protestujący rolnicy robią z zagranicznymi ciężarówkami, bo dostali rozkaz, by "nie zaogniać sytuacji".

Prezydent Emmanuel Macron i francuski rząd obawiają się bowiem, że może znowu dojść do krwawych starć z protestującymi - tak jak to było kilka lat temu w czasie wielkiej demonstracji organizowanych przez ruch "żółtych kamizelek".

Opracowanie: