Przedłuża się śledztwo w sprawie polskiego statku "Jawor", na którym na początku października marynarze znaleźli prawie pół tony kokainy. Brazylijscy śledczy utajnili swoje działania i dopatrują się powiązań załogi z przestępcami, którzy chcieli przeszmuglować narkotyki do Europy - ustalił reporter RMF FM. Zmiana kwalifikacji czynu oznacza dla 10 Polaków, członków załogi statku, przedłużenie przymusowego pobytu na miejscu co najmniej do stycznia. Jeśli jednak do tego czasu brazylijska policja federalna nie podejmie żadnej decyzji, marynarze zostaną zatrzymani na kolejne 90 dni, czyli co najmniej do kwietnia.

Kokaina na statku

Podejrzane pakunki członkowie załogi znaleźli na pokładzie "Jawora" na początku października. Blisko 40 kilogramowe paczki, w których łącznie było prawie 500 kg kokainy, ukryto w tzw. void space. To rodzaj pomieszczenia technicznego, zamykanego na śruby motylkowe. Znajduje się ono tuż przy nadbudówce statku. Na jej szczycie, na wysokości kilku pięter, mieści się mostek kapitański. W nocy wachtę pełni na nim zazwyczaj jedna osoba. Z góry, w nocy - nie sposób dojrzeć ruchu przy tak umiejscowionym włazie.

Członkowie załogi "Jawora" podejrzewają, że właśnie taki moment wykorzystali przestępcy na podrzucenie pakunków. Statek stał wtedy na kotwicy, na redzie portu Sao Luis w Brazylii.

Nocny abordaż?

Kapitan Rafał Sznabel, który dowodził w tym czasie "Jaworem", podejrzewa, że w nocy doszło do abordażu. Mało prawdopodobne, by weszli po łańcuchach kotwicznych. Trudno byłoby nawet najzwinniejszemu człowiekowi przecisnąć się przez kluzę z łańcuchem. Przestępcy mogli podpłynąć burta w burtę, zarzucić liny, wejść na pokład, a potem wciągnąć nielegalny ładunek ­- powiedział RMF FM.

Rafał Sznabel to doświadczony nawigator. Pierwsze szlify na morzu zdobywał jako absolwent rybołówstwa ponad cztery dekady temu, najpierw jako załogant, później już jako oficer na statkach rybackich i przetwórczych.

Jego zastępcą, czyli pierwszym oficerem na "Jaworze", również jest Polak. Podobnie jest w przypadku szefa maszynowni, czyli "chief mechanika". Polscy oficerowie trzymają się razem i każdego dnia starają się dyskutować nie tylko o trwającym śledztwie. To pomaga im przetrwać w niepewnej codzienności z dala od domu.

Przesłuchania z tłumaczem Google

Brazylijscy śledczy utajnili swoje działania w sprawie załogi "Jawora" i swoich podejrzeń w sprawie ewentualnych powiązań marynarzy z przestępcami. Choć kilkanaście dni temu zakończyli już przesłuchania całej załogi, nie informują o żadnych postępach w śledztwie. Otrzymaliśmy jedynie zdawkową informację o tym, że dostaniemy informacje w odpowiednim czasie ­- tłumaczy kapitan Sznabel.

Zdawkowe informacje od policji federalnej otrzymuje też wynajęty na miejscu przez Polską Żeglugę Morską brazylijski prawnik, który pomaga załodze.

Mecenas marynarzy kilka dni temu widział się ze śledczymi. Nie miał dla nas żadnych nowych informacji, przekazał jedynie, że ma nadzieję, iż za kilka lub kilkanaście dni będzie miał dla nas jakieś dobre wieści - wyjaśnia dowodzący "Jaworem".

Podczas przesłuchań załogi pojawił się problem z dostępnością tłumaczy przysięgłych, rozmawiających po polsku i portugalsku. Członkowie załogi byli więc w większości przesłuchiwani w języku angielskim. Tę część kadry statku, która nie posługuje się tym językiem, śledczy przesłuchiwali z użyciem tłumacza Google. Trzem osobom z załogi zarekwirowano telefony, do dwóch urządzenia już wróciły.

Co z pensjami marynarzy?

Dziesięciu Polaków, a także ich koledzy z Rumunii, Bułgarii i Ukrainy, nadal czeka więc w niepewności na to, co przyniosą kolejne dni. Polska Żegluga Morska w październiku wypłaciła im pensje według stawek "rejsowych". Nie wiadomo jednak, jak będzie w listopadzie. Jeżeli załoga otrzyma pomniejszoną stawkę, tzw. basic, wypłacaną, kiedy marynarze nie są w morzu, ich pensje będą wynosiły 1/5 dotychczasowych.

Najtrudniejszy był początek, wszyscy moi ludzie byli przestraszeni. Teraz jest nieco lepiej, trochę okrzepliśmy i przywykliśmy. Na pewno pomaga nam to, że mamy internet i kontakt z rodzinami - mówi w RMF FM o samopoczuciu załogi jej kapitan Rafał Sznabel.

Incydent z kokainą ujawnioną na pokładzie polskiego masowca to nie jedyny, jaki w ostatnim czasie analizują miejscowi śledczy. Podobne, choć nieco mniejsze ładunki, znaleziono także na dwóch innych statkach. Na jednym ukryto 100 kg narkotyku, na drugim 200 kg. Dla branży morskiej, znającej brazylijski port Sao Luis, było to sporym zaskoczeniem. Do tej pory to miejsce - w przeciwieństwie do portów w Meksyku czy Kolumbii - uchodziło za wolne od działań narkobiznesu.

Sytuacja trudna, ale nie beznadziejna

O działania w sprawie Polaków zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Do czasu publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi. 

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że MSZ skierował już trzy noty dyplomatyczne do brazylijskiego odpowiednika. Podobne kroki w sprawie swoich obywateli wchodzących w skład załogi "Jawora" podjęła też Rumunia. Do Warszawy na spotkania w MSZ i Ministerstwie Infrastruktury przyjechał też dyrektor Polskiej Żeglugi Morskiej.

Jak mówią nam pracownicy tego morskiego przewoźnika, dla dyrekcji PŻM sprawa załogi "Jawora" jest obecnie priorytetowa. W działania administracji państwowej i armatora włączył się też wiceszef resortu infrastruktury, pochodzący ze Szczecina Arkadiusz Marchewka. Sytuacja jest na tym etapie trudna do przewidzenia, ale nie beznadziejna ­- mówi krótko polityk.

Na marynarzy w Polsce i pozostałych krajach, z których pochodzą członkowie załogi "Jawora", czekają bliscy. Choć są gotowi na to, że najbliższe Boże Narodzenie spędzą osobno, wciąż mają nadzieję na pozytywną dla załogi decyzję śledczych i szczęśliwe spotkanie niebawem.

Opracowanie: