Brytyjska policja wszczęła dochodzenie ws. znaków zabraniających mieszkańcom Europy Wschodniej korzystania ze stawu wędkarskiego w Anglii. Właściciel stawu podejrzewa, że to oni są winni kradzieży ryb wartych 10 tys. funtów.

Wielu ludzi z Europy Wschodniej przychodzi późnym popołudniem, bardzo często tuż przed zamknięciem i zabiera ryby ze sobą. W Polsce, czy skąd tam pochodzą, można jeść to, co się złowi, ale oni muszą zrozumieć, że są w Anglii ak nie wolno - stwierdził 75-letni Eddie Whitehead, właściciel stawu w miejscowości Napton-on-the-Hill.

Staw służy wyłącznie rekreacyjnemu wędkowaniu. Na jego obszarze obowiązuje bezwzględny nakaz wypuszczania złowionej ryby z powrotem do wody, o czym informowani są wszyscy klienci - podkreślił właściciel stawu.

Znaki głoszące "Wschodnim Europejczykom wstęp wzbroniony" właściciel postawił po stwierdzeniu, że w stawie brakuje ryb. Straty ocenia na 10 tys. funtów (ok. 48 tys. zł). Dziesięć tysięcy kosztowały mnie nowe ryby, a przecież z czegoś muszę się utrzymywać - powiedział Whitehead.

Po kilku skargach na znaki, określonych jako rasistowskie, w ubiegłym tygodniu policja wszczęła dochodzenie. Obecnie sprawdzamy, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Poważnie traktujemy i dokładnie badamy wszystkie zgłoszenia przestępstw na tle rasistowskim - zapewnił policyjny rzecznik.

Media w Wielkiej Brytanii wielokrotnie pisały o przypadkach nielegalnego łowienia ryb, a nawet zjadania łabędzi przez imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polaków.