Z przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii ankiet wynika, że 60 procent Polaków nie chce, by szefowali im rodacy. Połowa twierdzi, że prędzej zaufa Anglikowi niż Polakowi, a 80 procent mówi wprost, że wstydzi się swoich rodaków.
Czasem jednak nasi rodacy trafiają na polskiego szefa. Tak było na przykład w Sheffield, gdzie pracodawca Polak nie chciał wypłacać swoim pracownikom pensji. Mówi o tym Jan Mokrzycki - prezes Zjednoczenia Polaków w Wielkiej Brytanii:
Pocieszenie niosą słowa Wandy Wyporskiej, pomagającej Polakom z ramienia związków zawodowych TUC:
Reporter RMF FM Paweł Świąder znalazł rano ogłoszenie o pracy w pralni. Próbując dostać się do agencji pośrednictwa, spotkał przyjaznego Polaka - kierowcę autobusu:
Do mediów zaczynają się już przebijać jednak głosy krytyczne wobec rozmiarów imigracji i wskazujące na konflikt interesów klasy średniej, korzystającej z pracy Polaków w swoich fabrykach i domach, a klasa niższa na imigracji wyraźnie traci.
Według angielskich badaczy z Surrey, Polacy unikają Polaków, bo czują się zagrożeni uniformizacją, jako indywidualiści i przybysze z kraju bez mniejszości narodowych, gdzie poczucie przynależności społecznej jest określane głównie przez pracę, wykształcenie, rodzinę.
Czasami jednak ta niechęć jest niezrozumiała. Przykład ze sklepową ekspedientką:
W ciągu ostatnich miesięcy oficjalnie ogłoszono, że żadna narodowa kuchnia nie podbijała tak szybko podniebień Anglików. Niemal cały eksport jedzenia i alkoholu trafia do Polaków, ale polskie smaki budzą już sporo zainteresowania i zdziwienia u Anglików. W gazetach można znaleźć recenzje kulinarne opisujące flaki albo ogórki kiszone jako najbardziej zadziwiające potrawy świata.
W Londynie jest 30 polskich delikatesów. Masowe supermarkety ściągają w pospiechu nowe linie polskiego jedzenia, a gazety już ostrzegają, że gołąbki albo zupa z puszki to nie to samo, co prawdziwe pierogi albo fachowy żurek. W jednym z polskich sklepów był reporter RMF FM Paweł Świąder: