Ponad 250 osób zginęło, a 5 tysięcy zostało rannych podczas starć w Kairze – informuje Bractwo Muzułmańskie. Policja zlikwidowała w egipskiej stolicy dwa obozy zwolenników obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego.
Akcja likwidacji obozów rozpoczęła się o poranku. Na terenie, na którym znajdowało się najwięcej zwolenników Mursiego, siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego. Świadkowie mówią, że w okolicy rozmieszczono pojazdy wojskowe, słychać też krążący śmigłowiec. Państwowe media podają z kolei, że siły bezpieczeństwa zaczęły wprowadzać w życie plan rozpędzania protestujących.
Rzecznik Bractwa Muzułmańskiego twierdzi, że policyjni snajperzy strzelają do protestujących z dachów budynków. To nie jest próba rozpędzenia protestujących, lecz krwawa próba zniszczenia każdego, kto sprzeciwia się wojskowemu zamachowi stanu - podkreślił. To największa masakra od zamachu stanu - dodał.
Według państwowej telewizji, siły bezpieczeństwa zakończyły operację likwidowania mniejszego obozu zwolenników Mursiego przy placu Al-Nahda koło uniwersytetu kairskiego. Policja zablokowała wejścia do obozu i przeszukuje namioty protestujących. Egipskie władze wprowadziły zakaz ruchu pociągów z Kairu i do Kairu. Chcą w ten sposób zatrzymać rozprzestrzenianie się zamieszek. Tamtejsze MSW napisało na Facebooku, że "uzbrojeni mężczyźni w obu obozach strzelali do policjantów, gdy zaczęli oni rozpędzać protestujących". Resort zastrzegł, że "policja używała tylko gazu łzawiącego, choć była ostrzeliwana przez protestujących z użyciem ostrej amunicji". Poinformował też o zatrzymaniu części przywódców Bractwa Muzułmańskiego.
W odwecie za krwawą policyjną akcję zwolennicy Mohammeda Mursiego podpalili trzy kościoły koptyjskie w środkowej części kraju. Chodzi o dwie świątynie w prowincji Al-Minja, i jedną w mieście Sauhadż.