Przy włoskiej wyspie Giglio rozpoczęła się finałowa faza operacji przed odholowaniem wraku statku Costa Concordia do Genui. Właśnie w tym mieście wrak zostanie zdemontowany. Statek należy tak ustawić na wodzie, by mógł na holu wyruszyć w ostatni rejs.
Zgodę na rozpoczęcie operacji wydała koordynująca ją włoska Obrona Cywilna. Uznała, że umożliwiają ją warunki pogodowe. Do katastrofy wycieczkowca doszło 31 miesięcy temu. Zginęły wtedy 32 osoby.
W ramach rozpoczętej dziś operacji trzeba będzie wypompować wodę z 30 zbiorników flotacyjnych, zamontowanych w ostatnich miesiącach wokół obu burt statku. Gdy kontenery te napełnią się powietrzem, wrak podniesie się do wysokości, która umożliwi jego transport. Wciąż jednak kilka pokładów pozostanie pod wodą.
Jeśli zniszczony wycieczkowiec o długości prawie 300 metrów będzie w stanie utrzymać się na wodzie i nie pojawią się żadne nieoczekiwane trudności, 21 lipca ciągnięty przez dwa ogromne holowniki oceaniczne opuści wyspę Giglio. Dzielące go od Geniu 190 mil morskich ma pokonać w 4 dni.
Niech nikt nie da się ponieść entuzjazmowi i myśleniu, że to czysta formalność - tak o obecnej fazie akcji mówi szef Obrony Cywilnej Franco Gabrielli. Wszyscy mają jednak nadzieję, że wszystko zakończy się takim samym sukcesem, jakim była spektakularna operacja podniesienia wraku z morza we wrześniu zeszłego roku.
Szef operacji, światowej klasy specjalista w dziedzinie ratownictwa morskiego inżynier Nick Sloane z RPA, kierujący wcześniej operacją podniesienia Concordii, twierdzi, że struktura wraku jest, mimo zniszczeń, bardzo mocna. Według niego jeszcze dziś przed południem należy oczekiwać ustawienia statku na wodzie.
Na wyspę Giglio w ostatnich dniach przybyło wiele osób, by ostatni raz spojrzeć na statek, znajdujący się tam od tragicznej nocy 13 stycznia 2012 roku.
(mpw)