"Dobra mysz to martwa mysz” – stwierdził jeden z wiceministrów Australii, a Nowa Południowa Walia wypowiedziała im wojnę. Susza, potem powódź i następująca po niej kolejna susza sprawiły, że kraj ten zmaga się z apokaliptyczną plagą.
Już od kilku miesięcy myszy dewastują uprawy rolne, a straty szacowane są w milionach dolarów. Władze Australii mówią o pladze i wyliczają, że na jeden hektar pola przypada od 800 do 1000 tych gryzoni.
Widok gryzoni stał się powszedni także w miastach. Po zimie szukają one pożywienia w siedliskach ludzkich. Ich odchody są wszędzie: w kuchni, w pokojach dziecięcych, a nawet w łóżkach.
Eksperci obawiają się, że za myszami pojawią się węże, dla tych te gryzonie są idealnym pożywieniem.